środa, 28 maja 2014

6. ^Co to za żul, kurde^ + nowi bohaterzy w zakładce "bohaterowie"

Oczami Lidii

Obudziłam się o siódmej. Niestety, zadzwonił budzik. Zaspana podreptałam do łazienki. Umyłam się i założyłam ubrania. Za oknem padało. No tak, jesień... Spojrzałam w lustro i stwierdziłam, że dziś nie wyglądam aż tak źle, by się malować dlatego zeszłam na dół bez makijażu. W między czasie zdążyłam jeszcze zrobić sobie koka. Przy stole siedziała już Sylwia i wujek. Ciocia natomiast krzątała się w kuchni.
-Dzień Dobry- przywitałam się z rodziną.
-Witaj Lidko- odpowiedzieli chórem.
Usiadłam na wolnym krześle i zajadając kanapki rozmawiałam z ciotką.
-I jak wczoraj poszła impreza?- zapytała nagle ciocia.
WTF?! Jaka impreza? Powoli zaczęłam sobie przypominać co się wczoraj wydarzyło. Sebastian zabrał mnie do klubu. Tańczyłam z Jakubiakiem, a potem oblałam to idiotkę drinkiem. Później ta kretynka pchnęła mnie i upadłam, ale od tamtego momentu już nic nie pamiętam.
-Dobrze- mruknęłam.
Nie miałam najmniejszej chęci opowiadać im to wszystko.
-Musicie już jechać- powiedziała mama Sylwii.
Wstałam i założyłam płaszcz.
-Idź już- poganiała mnie kuzynka zakładając swój płaszczyk.
Zrobiłam to, co kazała i już po chwili siedziałam w samochodzie. Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu.
-Hejka- przywitała się Emilka podbiegając od mnie.
-Cześć- odpowiedziałam niechętnie.
Podziwiam jej pogodę ducha w taki chłodny dzień.
Zabrzmiał dzwonek i obie poszłyśmy w stronę klasy. Usiadłam na drewnianym krzesełku i wyjęłam podręczniki. Mamy polski. Znowu ta kretynka! Ciekawe jak dziś się ubierze...
Po chwili do klasy wpadła nauczycielka, a za nią praktykantka. Dziewczyna poszła na koniec klasy, gdzie było jej miejsce. Nauczycielka rozpoczęła lekcję. Bla, bla, bla, bla... Było tak nudno, że mogłabym teraz zrobić wszystko, by wyrwać się z tej lekcji.
-Czy ja ci przeszkadzam?!- krzyknął mi ktoś nad uchem.
-Ej, ona na serio śpi- usłyszałam czyjś głos.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam wkurzoną polonistkę stojącą tuż przede mną. Ojć... Chyba troszeczkę przysnęłam.
-Przepraszam.... Troszkę zmęczona jestem- tłumaczyłam.
-Ale jak pani strasznie zanudza tą lekcję to ja się nie dziwię. Sam mam ochotę się przespać- wtrącił się Sebastian.
O nie! Będzie piekło.
-Oboje zostajecie po lekcjach- wykrzyknęła nauczycielka.
Gorszego początku dnia nie mogłam sobie wyobrazić. Odwróciłam się do Sebastiana i posłałam mu zabójcze spojrzenie. A on? On tylko uśmiechnął się szeroko i puścił mi oczko. A może to dobra okazja, by dowiedzieć się co jakie wydarzenia miały miejsce tamtego wieczoru. Chyba ta opowieść będzie ciekawa.
Zabrzmiał dzwonek,. Łał! Co tak szybko? A może ja po prostu przespałam większość lekcji? Gdy uczniowie chcieli już wychodzić z klasy nauczycielka ich zatrzymała i oznajmiła:
-W poniedziałek mnie nie będzie dlatego będziecie mieli lekcje z Beatką. Myślę, że nauczyła się już wystarczająco, by poprowadzić jedną lekcję- uśmiechnęła się tajemniczo do mnie i dodała -Macie być dla niej mili.
Stałam wciąż z jedną i tą samą miną. Ja nawet nie chciałam myśleć co będzie w poniedziałek. Emila pociągnęła mnie w stronę wyjścia i posadziła na podłodze. Usiadła obok mnie i zapytała:
-Dobrze się czujesz?
-Tylko boli mnie głowa- odpowiedziałam.
Tak, to cała ja. Zapomniałam wziąć tabletki od bólu głowy przy śniadaniu.
-Nie wyglądasz dobrze i jeszcze do tego ta kara po lekcjach.
-Poradzę sobie- powiedziałam i uśmiechnęłam się przyjaźnie do Emilii.
To będzie trudny dzień.


Oczami Celiny

-Czemu ta kretynka ma mieć z nami w poniedziałek lekcje?!- krzyczałam na Juliana choć on nic nie zrobił.
-Spokojnie. Kochanie, nie krzycz- próbował mnie uspokoić.
-Ona na prawdę jest dziwna- powiedziałam przytulając się do mojego chłopaka. -A ty gdzie idziesz?- zapytałam widząc jak Wioletta bierze swoje manatki i idzie w kierunku sali gimnastycznej.
-Próbę mam- odpowiedziała.
A no tak! Zapomniałam... Czirliderki. Zbliżają się zawody w piłkę nożną i ćwiczą jakiś tam układ.
-Co robisz po szkole, kotku?- zapytał Kot. Jak ja kocham te jego nazwisko!
-Mam zajęcia z baletu- oznajmiałam. -A co?
-Chciałem cię zabrać na basen. Mam karnet od mojej mamy dla dwóch osób- tłumaczył. -On ma termin do dziś, a moja matka jest chora- dodał i pocałował mnie.
-Mogę się wyrwać wcześniej- stwierdziłam. -Bądź pod moim domem o siedemnastej.
-Ma się rozumieć.
Wstałam, podniosłam moją torbę i razem z moim chłopakiem ruszyłam w stronę do klasy, w której mamy zajęcia. Mamy mieć teraz religię. Jeden przedmiot, który lubię. Można robić wtedy to, co się chce.
Wpadliśmy do klasy równo z dzwonkiem. Usiadłam w ławce, którą dzieliłam z Wiolettą i czekałam cierpliwie na księdza. Zamiast niego do pomieszczenia wpadała polonistka.
-Nie ma księdza więc mamy jeszcze jedną lekcję języka polskiego- oznajmiła siadając na krzesełku.
Gdy polonistka pisała temat na tablicy do drzwi zapukała Beata. Potem kręcąc tyłkiem usiadła na swoje miejsce na końcu klasy. I zaczyna się znów ta mordercza lekcja...
-Do odpowiedzi przyjdzie numer...- usłyszałam zza biurka pedagoga.
I teraz zaczyna się modlitwa: O nie! Oby tylko nie ja.
-Piąty!- wykrzyknęła nauczycielka i z szyderczym uśmiechem zaprosiła Paulinę do tablicy.
Ta nauczycielka jej nie lubi. Czemu? Powód jest prosty. Jako jedyna z nielicznych uczy się na jej lekcję, a ona jak wszyscy wiemy kocha stawiać jedynki...
                                                   

Oczami Lidii

-To ja już lecę. Cześć- pożegnałam się z Emilią i powolnym krokiem ruszyłam do klasy gdzie razem z Sebastianem mam kozę. W pomieszczeniu była już nauczycielka i Król. Wchodząc do klasy zamknęłam drzwi i usiadłam jak najdalej od chłopaka.
-W ramach kary będziecie musieli pomóc wieszać dekoracje na bal- oznajmiła pani pedagog i zaprowadziła nas na halę.
Podała nam parę wielkich pudeł, w których znajdowały się dekoracje i tak po prostu sobie poszła przypominając nam, byśmy się nie zabili.
-Co się wczoraj wydarzyło?- zapytałam wyjmując jakąś wielką wstęgę.
-No cóż... Biłaś się o mnie- stwierdził z szerokim uśmiechem.
-Byłam pijana i nie wiedziałam co robię- powiedziałam wieszając lampki. Spłonęłam rumieńcem, gdy Sebastian objął mnie w tali i szepnął mi do ucha:
-A kiedy mnie pocałowałaś też byłaś pod wpływem alkoholu?
-Że co?!- wykrzyknęłam.
Ja go pocałowałam! Ja?! Chyba coś mu się śniło.
-No tak, skarbie.
-Emmmm... Byłam bardzo zmęczona i nie wiedziałam co robię- wybąkałam. Jak ja mogłam go pocałować. Ja go przecież nawet nie lubię, a co dopiero kocham! W jednym momencie zrobiło mi się słabo. Upadłam na Sebastiana. On położył mnie delikatnie na ławce i próbował mnie jakoś pobudzić.
-Jeśli nie wstaniesz to cię...- nie dokończył, bo jak na komendę wstałam i zeszłam z ławki.
-Nawet nie próbuj tego dokańczać- syknęłam i kontynuowałam wieszanie ozdób.
A po za tym, co to za głupia kara?! Ten bal to będzie jedno wielkie dno... A wracając do tematu nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać po tym co zrobiłam wczoraj.
-Chcesz mnie teraz ignorować?- zapytał Król.
Pewnie podczas moich przemyśleń zadał tysiąc pięćset sto dziewięćset pytań. Przynajmniej dobrze, że nie słyszałam niektórych pytań, bo zapewne przyprawiłyby mnie o zawał.
-Nie wiem. Może...- odpowiedziałam.
-Przed moją miłością nie uciekniesz.
Uśmiechnęłam się.
Reszta kary minęła nudnie. Ustaliłam, że jednak będę go ignorować przez jakiś czas i on nie ma do tego nic, a nic. Dlatego on ciągle do mnie gadał, a ja się do niego nie odzywałam. I taki układ mi pasuje. Po skończeniu swojej pracy bezpośrednio poszłam do domu zaznać trochę spokoju.


Oczami Celiny

Po lekcji baletu udałam się do domu. Dzisiejsza lekcja trwała dość krótko, bo nauczycielka gdzieś się śpieszyła. Mi to pasuję. Jest tak zimno. Brrr... Deszcz pada i chyba będzie burza. Dopiero zauważyłam, że zapomniałam płaszcza ze szkoły tańca. Biegiem wróciłam do budynku i wzięłam swój płaszczyk. Teraz to się chyba spóźnię! O kurde... Julian będzie zły. Nie patrząc pod nogi biegłam ile sił w nogach. Niestety... To był zły pomysł, ponieważ już po paru chwilach leżałam w ogromnej kałuży. Gdzie ja znajdę taki drugi płaszczyk na dzisiejszy wieczór w ekspresowym tempie?! Wstałam i cała mokra kontynuowałam spring do domu. Zanim dotarłam do domku przewaliłam się cztery razy. Cała mokra i brudna przekroczyłam próg domu. W salonie siedział już Julian. Gdy tylko mnie zobaczył wybuchł śmiechem. Następnie wstał i podszedł do mnie. Wyjął chusteczkę i wytarł moją ubrudzoną błotem twarz.
-To do mnie tak biegłaś?- zapytał wciąż się śmiejąc.
-A chciałbyś?- zapytałam.
-Oczywiście- odpowiedział i pocałował mnie.
Przerwałam pocałunek i poszłam się przebrać.
-Dla mnie zawsze wyglądasz ślicznie- powiedział, gdy byłam już w drodze do mojego pokoju.
Wpadłam do łazienki i wzięłam bardzo szybki prysznic. Zajął mi tylko pięć minut! Zwykle kąpie się ponad pół godziny. Otworzyłam szafę i wybrałam pierwszy, lepszy strój. Założyłam go, a włosy upięłam w wysokiego kucyka. W między czasie znalazłam jakiś płaszczyk, którego w ogóle nie używam i spakowałam swoją torbę na basen.
-Szybko się wyrobiłaś- mruknął Kot wstając.
Uśmiechnęłam się i pociągnęłam swojego chłopaka w stronę drzwi. Wsiadłam do jego samochodu i dopiero wtedy mogłam odetchnąć z ulgą. Ten dzień jest okropny! Ale czuję, że to jeszcze nie koniec!
Gdy dotarliśmy na miejsce poszłam do przebieralni założyć strój kąpielowy. Na basenie znalazłam swojego chłopaka i poszliśmy popływać. Bawiliśmy się tak dobre dwie godziny. Później zmęczeni udaliśmy się do restauracji. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie jakiś pijany facet, który się do mnie przyczepił!
-Pięknie pani dziś wygląda- zagadywał mnie.
-Dziękuję- mruknęłam nawet nie spoglądając na mojego adoratora.
-Ja też lubię tak pięknie wyglądać, ale chyba nigdy nie będę wyglądał tak ładnie jak pani- przynudzał.
Gdy zjedliśmy już danie wyszliśmy z restauracji. Niestety... Za nimi podążał ten kretyn. Nie wytrzymałam i wydarłam się na niego:
-Zostaw mnie idioto. Jesteś stary jak świat i śmierdzisz alkoholem! Wracaj pod sklep czy tam gdzie ty wolisz i zostaw mnie w spokoju!
Mimo moich wysiłków ten palant nie poddawał się. Do akcji wkroczył Julian.
-Zostaw ją panie, bo zaraz wezwę policję- powiedział odsuwając ode mnie pijaka.
Otworzył mi drzwi, a następnie sam wsiadł za kierownicę.
-Co to za żul, kurde!- krzyknęłam.
Kot tylko wybuchł śmiechem i zapalił samochód.
Gdy wróciłam do domu po męczącym dniu od razu padłam na łóżko. Do mojego pokoju weszła mama.
-Kochanie, jutro idziemy w odwiedziny do nowego sąsiada- powiedziała. -Obudź się wcześnie i ubierz się jakoś ładnie- dodała i wyszła z pomieszczenia.


Następnego dnia...

Na twarzy poczułam ciepłe promyki słońca. Leniwie zwlekłam się z łóżka, a następnie poszłam do łazienki. Wzięłam zimny prysznic, a następnie umyłam zęby. Przeczesałam wilgotne włosy ręką i poszłam szukać suszarki. Gdy wreszcie ją znalazłam wysuszyłam dokładnie włosy i wreszcie się ubrałam. Miał to być elegancki strój, ale nie zbyt chciało mi się tam iść w sukience. A wiadomo co to za ludzie? Zrobiłam sobie warkocza i tak zeszłam na dół. W kuchni siedział już tata.
-Cześć- przywitałam się.
-Cześć. Masz spóźnienie- powiedział tata.
Wielkie mi co! Spóźniłam się raz, bo to sobota i trzeba trochę dłużej pospać. I tak w tygodniu muszę codziennie wstawać o szóstej i muszę poświęcić co najmniej godzinę na przyszykowanie się do wyjścia! A to wyrobiłam się w czterdzieści minut. Tata jeszcze trochę pozrzędził, a potem poszliśmy do nowego sąsiada. Zadzwoniliśmy dzwonkiem, a po chwili w progu pojawiła się jakaś babka po czterdziestce. Weszłam dalej, a przy stole siedziała mama i ten wczorajszy żul! Mam przerąbane! Chciałam się cofnąć, ale za pewne dostałabym szlaban i opierdol od rodziców. Pani, która otworzyła mi drzwi powiedziała:
-Jestem Helena Maciejewska. A ty pewnie jesteś Celina?- zapytała.
-No tak. To ja- mruknęłam.
-A to mój mąż. Stanisław Maciejewski- powiedziała kobieta i pokazała na swojego męża.
Gdy ten mężczyzna podszedł do mnie z wyciągniętą ręką cofnęłam się i delikatnie podałam mu swoją dłoń.
-A to nasz syn- powiedziała pani Helena i pokazała na jakiegoś nastolatka siedzącego po drugiej stronie stołu.
Podeszłam do niego i wyciągnęłam do niego rękę. A co mi tam!
-Celina jestem.
Chłopak powoli podniósł swój wzrok na mnie i gapił się na mnie jak nie powiem co. W sumie to był nawet przystojny. STOP! Celina, masz chłopaka! Spojrzałam w głębokie oczy chłopaka i od razu w nich utonęłam.
-Szymon. Bardzo mi miło- powiedział nie odrywając wzroku od moich oczu. Wziął moją dłoń i delikatnie pocałował, jak z resztą przystało na dżentelmena.
Reszta spotkania przebiegła oczywiście nudno, jeśli nie liczyć sucharów tego pana Stanisława, który i tak dla mnie zawsze pozostanie żulem.


Oczami Pauliny

Wstałam i zrobiłam to, co zawsze. Umyłam się i ubrałam, a potem zrobiłam wysokiego kucyka. Następnie zjadłam śniadanie i tak poszłam na miasto. Chyba przejdę się do Sylwii. Zapewne jeszcze śpi. To nic. Najwyżej zrobię jej małą pobudkę. Weszłam do domu mojej przyjaciółki nawet nie pukając. Cóż... Mam nawet od jej domu klucze. Trzasnęłam drzwiami od jej pokoju i wrzasnęłam:
-Witaj, kochana Sylwio!
O dziwo dziewczyny nie było w łóżku. Zrobiłam głupia minę i zaczęłam szukać brunetki po całym domu. Wreszcie natrafiłam na pokój, który chyba należał do Lidii. A co mi tam! Otworzyłam drzwi i ujrzałam śpiącą blondynkę. Podeszłam do jej łóżka i niechcący zaczepiłam nogą o stolik. Przewróciłam się z hukiem tym samym budząc Lidkę.
-Co, co, co...- jąkała się licealistka.
-Sorry. Pomyliłam pokoje- powiedziałam i wyszłam z pokoju.
Głupszej wymówki nie mogłam sobie wymyślić. Pomyliłam pokoje, które są na innych piętrach i wyglądają zupełnie inaczej. Głupia ja! A do tego przychodziłam do tego pomieszczenia non stop przez ponad dziesięć lat. Jestem najlepszą przyjaciółką Sylwii od przedszkola. Cofnęłam się i po prostu poszłam do domu. Przez całą drogę robiłam sobie wyrzuty sumienia z tego, że wlazłam do cudzego pokoju. Mam nadzieję, że Lidka nic nie będzie pamiętała. Gdy przechodziłam przez salon zaważyłam białą karteczkę leżącą na kanapie.

Jesteś sama w domu. Pojechaliśmy do szpitala, bo nasza kuzynka miała wypadek. Żadnych głupstw i uważaj na siebie. Pozdrawiamy...

Czyli Lidka sama w domu. Hmmm... Może uda się zaciągnąć ją na imprezę. Usłyszałam kroki więc szybko wyszłam zamykając bezszelestnie drzwi.


Oczami Sylwii

-Obudź się!- krzyknęła mi mama do ucha.
Jejku! Szacunku to oni nie mają za grosz. Weekend jest, a tu trzeba wstawać o piątej, bo Kasia jest w szpitalu. BUM!
-Chodź już wreszcie!- pogonił mnie tata.
Wstałam i jeszcze chwilę przyglądałam się słonecznemu niebu. Jaka piękna pogoda. Tata wkurzony zamknął drzwi od samochodu z hukiem co mnie do reszty obudziło. Powolnym krokiem ruszyłam do budynku. Jak ja nienawidzę być w szpitalach! Ta biel... Ci ludzie... To wszystko mnie przeraża. A co do Kasi to jest to moja kuzynka, która ma piętnaście lat. Jest taka śliczna. Zawsze mówiłam jej, by poszła na modelkę, bo ma długaśne nogi i świetną figurę. Ogółem jest niczego sobie.
Gdy weszłam do sali numer trzy zobaczyłam szatynkę leżącą na łóżku szpitalnym. Była podłączona do różnego rodzaju aparatury. Jej twarz nie dawała żadnych oznak życia. Miała lekko rozchylone usta i bladą twarz. Podeszłam do jej łóżka i dopiero zauważyłam jej rodziców.
-Dzień dobry- przywitałam się.
-Dzień dobry- mruknęła jej mama przytulając mnie.
Siedzieliśmy w szpitalu ponad dwie godziny. Przez ten czas zdążyłam nasłuchać się opowieści wujka w jakie to ona towarzystwo teraz wpadła. Podobno jest teraz w elicie i zaczęła się buntować i robić inne rzeczy. Jednym słowem rozpieszczona dziewucha! Wsiadła na motor z koleżanką i obie wylądowały w szpitalu. Tak to jest jeździć jakimś pojazdem bez prawa jazdy. Gdy wreszcie wyszliśmy z tego szpitala od razu ruszyliśmy do hotelu. Jeśli dzisiaj jest sobota to najwyżej będziemy siedzieć tu do jutra, a jeśli zostaniemy też w poniedziałek to się nie pogniewam, bo chociaż ominie mnie lekcja z Beatą.
                                               
                                                          * * *
Leżałam na łóżku bawiąc się telefonem. Wzięłam głęboki wdech i poszłam do salonu. Rodzice oglądali telewizje. Tu jest tak nudno...
-Idę się przejść!- krzyknęłam i wyszłam z tego głupiego hotelu.
Jestem kilkadziesiąt kilometrów od domu. I co tu robić? Ruszyłam prostą uliczką. Sklepy, domy, urzędy, itp:. Czy tu jest coś ciekawego? Po dwunastu minutach łażenia bez konkretnego celu po mieście znalazłam kino. No w sumie to chociaż nie będę się nudziła. Kupiłam bilet na jakiś horror i poszłam na salę. Po paru minutach zaczął się seans. To miał być horror, a zasnęłam już przy drugiej scenie. Obudziłam się pod koniec i obejrzałam końcówkę filmu. Ach... Jakieś duchy, straszydła i jeszcze coś. Sama nuda. Szczerze mówiąc to bawiłam się lepiej na "Titanic'u." Nie wiedziałam, że ten seans trwał aż dwie godziny! Jak wyszłam to było już ciemno więc weź teraz traf do tego cholernego hotelu! Park, policja, szpital. O! Jest przystanek. Teraz jak się nazywa ta ulica, na której się znajduje hotel. Hm... Różowa, nie. Różana, nie. Różańska! Tak, to jest to. Wsiadłam w autobus, który jechał w kierunku tej ulicy i podziwiałam widoki. Gdy wreszcie ten grat dojechał na miejsce wysiadłam i postanowiłam pójść do galerii handlowej. A tam! Mam trochę kasy to może sobie coś kupię. Weszłam do jakieś drogerii, ale nie kupiłam nic. Gdy miałam już wychodzić ze sklepu i przechodziłam przez bramki coś zapiszczało. O kurwa, to na mnie! Od razu podeszli do mnie jacyś napakowani mężczyźni.
-Słucham...- powiedziałam nieśmiało.
-Przejdzie pani jeszcze raz przez bramki- odrzekł jeden z nich.
Wykonałam polecenie lecz bramki znowu zapiszczały. No co jest! Przecież nic nie ukradłam! Ochroniarze przeszukali mnie bardzo dokładnie i okazało się, że bramki piszczały na jedną z części mojego ubioru. No, na dziś dość przygód. Wyszłam z galerii i wróciłam do hotelu.


Oczami Lidii

Łaziłam po mieście. Jak ja kocham te weekendy. Co by tu porobić... Pouczyć się? Nie, to głupi wariant. Posprzątać? Jeszcze czego. Spotkać się ze znajomymi? Może być. Ale Emilia odpada, bo się "uczy" z Dominikiem. Rozmyślając nie zauważyłam Pauliny i wpadłam na nią. A do tego przywaliłam w jej czoło łbem. O kurwa! Ale boli...
-Przepraszam- mruknęłam.
-Spoko.
Kiwnęłam głową i kontynuowałam spacer.
-Ale czekaj!- zatrzymała mnie Paula. -Chcesz iść na imprezę?
-No pewnie!- wykrzyknęłam bez zastanowienia.
-Przyjdę po ciebie za dwie godziny- powiedziała szatynka.
Pożegnałam się z dziewczyną i postanowiłam pójść na zakupy, bo w co ja się ubiorę?

Godzinę później...

Makijaż, komórka, buty... Okey, chyba już wszystko. Spojrzałam ostatni raz w lustro. Idealnie. Hmm... Wydaję mi się, że o czymś zapomniałam. Z moich rozmyślań wyrwał mnie dźwięk mojego telefonu.
-Halo.
-Cześć. Tu Sylwia. Nie rozwal domu, nie rób imprez, uważaj na siebie i nie dotykaj moich rzeczy. Wrócimy jutro- powiedziała moja kuzynka i rozłączyła się.
Okey... Nic nie zapamiętałam, ale to tylko szczegół. Zaraz powinna być tu Paulina. O jest! Wyszłam na przywitanie i przytuliłam szatynkę. Jej stój wyglądał zupełnie inaczej od mojego. Może chociaż będę się wyróżniać.
-Szybciej, bo się spóźnimy- pogoniła mnie.
Czuję, że to będzie niezapomniana impreza!

                                         ***
Przepraszam, że musieliście czekać na ten rozdział tyle czasu. Trochę dłuższy ;) I tej akcji z  żulem nie planowałam, ale niestety miałam podobną sytuację z moją przyjaciółką xD Tylko tamten żul był... hmmm... trochę bardziej agresywny? No coś takiego :D  (i tak, to ten Twój Cygan, Kaziu xD)
A i przepraszam, że co rozdział nowi bohaterzy, ale mam zaplanowaną taką jedną sytuację i ona mi nie wyjdzie jeśli będzie mało osób. Czyli trochę jak w prawdziwym życiu :3
I następny pojawi się w czerwcu :*
Buziaki :)