sobota, 27 grudnia 2014

15. ^Ciekawe, jak on to wykorzysta^

Oczami Sylwii

Stałam i wpatrywałam się w chłopaków z naszej grupy, którzy walczyli na miecze świetle z "Gwiezdnych wojen". OMG... Dobrze, że nikt tu ich nie zna. I niech tak zostanie, chociaż obsługa
hotelu na pewno zapamięta na długo, taką niepowtarzalną akcję. No nic, trzeba coś zjeść. Ominęłam szerokim łukiem wojnę obsługi hotelowej z licealistami. Zauważyłam, że to chyba dla wielu turystów zostanie najlepszą atrakcją wycieczki.
-Cześć- usiadłam obok Pauliny.
-Witam.
-Co taka smutna?
-Idziemy dziś na plażę- odpowiedziała, patrząc bez namysłu, w jakiś punkt na ścianie.
-Powinnaś się cieszyć- lekko się zdziwiłam.
-Chciałam.
-Ale?
-Jak tam słoneczko?- do mojej przyjaciółki podszedł jej chłopak i przytulił ją od tyłu.
-Źle.
-Idź już- wtrąciłam do Bartka.
-Okeeeeej. Pa- pożegnał się szybko i niepewnie odszedł.
Znam Paulę na tyle dobrze, że wiem za każdym razem co jej dolega.
-Babskie sprawy...- spojrzałam na przyjaciółkę.
-Niestety.
-Jakbym cię nie znała, to stwierdziłabym, że po prostu jesteś wredna- stwierdziłam, popijając śniadanie dużą dawką kawy.
-Morda w kubeł, kochanie- uśmiechnęła się krzywo.
-Tak, to prawdziwa ty- zaśmiałam się.
-A jak tam sprawy sercowe?- zapytała brunetka. -No dalej, pochwal się.
-Oddaliliśmy się od siebie jeszcze bardziej.
-Będzie dobrze.
-Musi być.


Oczami Lidii

Szliśmy na plażę. Idziemy na plażę, o tej porze roku, opalać się, kumacie? Będziemy wygrzewać się na słońcu, jak jaszczurki. Głupie porównanie, hah.
Oczywiście przebierzemy się na miejscu, bo podobno są tam, tak zwane przebieralnie. Oh yay! Na to właśnie czekałam.
Na horyzoncie widać już było złoty pas pisaku, a dalej niebieską plamę, zlewającą się z niebem. Niektórzy od razu pędem pobiegli do wody, rzucając się na nią i ochlapując wygrzewających się. Zaśmiałam się w duchu. Takie wakacje, to ja rozumiem.
                                                                ***
Przebrana w bikini, wyszłam z przebieralni i poczekałam jeszcze chwilę na Emilkę. Ta, wyszła jakieś pięć minut później w ślicznym stroju, który podkreślał jej walory.
-Wow! Jak ty ślicznie wyglądasz!- uśmiechnęłam się.
-A ty?! Weź. Jakbym była mężczyzną, to już bym...
-Nie dokańczaj!- przyłożyłam jej palec do ust.
Gdy tylko odeszłyśmy parę kroków, do nas przylepili się jacyś przystojni Hiszpanie. Są faceci, jest impreza. No nie powiem, rozmowa z nimi była wyśmienita, ale może dlatego, że znałam doskonale angielski? No i oni oczywiście też bardzo dobrze znali ten język. Gadaliśmy, gadaliśmy, gadaliśmy. Nawet czasami byłam tłumaczem, pomiędzy Emilką, a chłopakami. Cała nasza grupa, plus nauczycielki; patrzyli się na nas jak na obrazek. Albo dziwili się, że poderwaliśmy takie ciacha, albo patrzyli się na ich doskonale wyrzeźbione ciała. Po jakiś paru minutach wymieniliśmy się numerami i każdy odszedł w swoją stronę.
Wreszcie, razem z Emilką rozłożyliśmy koce i posmarowałyśmy się kremem. Ciepełko, plaża, piasek. Wszystko czego potrzebujemy.



Oczami Sebastiana

Tak, jest moc! Słońce, dziewczyny, plaża, siatkówka. To jest to! Właśnie rozgrywał się mecz, między nami, a chłopakami z innej grupy. Nie znałem ich, ale powiem, że byli dobrzy. Ich serwy czasami były nie do przyjęcia. No, ale przecież nie przyniesiemy hańby naszemu kraju. Przebijaliśmy większość piłek, dlatego prowadziliśmy dwoma punktami. Trzeba było nieźle się wysilać, aby utrzymać ten wynik.
Właśnie przeciwnik zaserwował piłkę, a Julian nie przyjął tego dokładnie. więc piłka odleciała za boisko. Trzeba było ratować honor, więc rzuciłem się za piłką. Na szczęście odbiłem ją, ale tym samym, potknąłem się o torbę naszej nauczycielki i los tak chciał, że wylądowałem na Lidce. Moje ręce były po jej obu stronach głowy, a cała poza wyglądała, jakbym robił pompki, a więc... Czemu nie skorzystać z okazji? Zrobiłem jedną pompkę, szybko całując ją w usta. Słodko.
No, trzeba lecieć dalej. Poderwałem się i wpadłem na boisko, ratując następną piłkę.
                                                                      ***
-To był świetny mecz- podszedłem do przeciwnika, po rozgrywkach.
Oczywiście wygraliśmy. Oczywiście, to ja byłem zawodnikiem meczu. Szczególnie podbiłem serca widzów, z tą akcją, z Lidią. A może jej też? W każdym bądź razie nie wiem, bo jeszcze od tamtego incydentu się z nią nie widziałem.
-Nien- odpowiedział.
Świetnie! Wygraliśmy z Niemcami. Piąteczka! Słaby byłem z tego języka, więc tylko uśmiech, piąteczka, czaszeczka, i poszedłem.
-Masz ochotę dziś na jakąś imprę, czy coś?- podszedłem do Juliana.
-Chciałbym, aleeeeee...- zakłopotał się.
-Ale zajęła cię już twoja laska, tak wiem- przewróciłem oczami. -Stary, kiedy będę mógł mieć tylko dla siebie?
-Ha, gej!
-Ale tylko twój- puściłem oczko do przyjaciela.
-Dobra, my tu gadu-gadu, a wycieczka ucieknie.
-Wycieczka nie zając.
-Ty też nie zając.
-Nic nie zając, tylko zając, to zając- rozmyśliłem się.
-I właśnie dlatego cię lubię.


Oczami Celiny

-Gramy w butelkę!- ktoś krzyknął z końca sali.
Cała nasza grupa znajdowała się holu, bo ktoś wypuścił szczury do pokoi i była ewakuacja, a teraz cała nasza grupa musi siedzieć i czekać, aż je złapią. To chyba chłopaki z naszej grupy. Ja to wiem, cała nasza grupa wie, ale obsługa nie musi o tym wiedzieć.
-No dobra!- odkrzyknęłam.
Trzeba jakoś zbić nudę.
Pierwszy kręcił Sebastian, wypadło na mnie.
-Zadanie- odpowiedziałam po krótkim namyśle.
-A więc wyjdź- polecił.
-Wyjdź?
-Wyjdź.
-Okey....- zdziwiłam się.
-Chciałaś zadanie, to teraz je masz.
-Wychodzę- wstałam i wyszłam.
Nie wiem, w ogóle co to było, ale okey... I tak zaraz wrócę. Zawsze wiedziałam, że Seba ma głupie pomysły, ale żeby aż tak. I tak potem Wioletta mi wszystko opowie. Właśnie teraz stoję jak ta idiotka przed hotelem i czekam na.... Nawet nie wiem na co czekam. Włażę, bo zaczyna się ściemniać. Jeszcze ktoś mnie porwie i... Nie wiem co może ze mną zrobić, ale... DOBRA, CELINA, WŁAŹ!
Jak weszłam, Seba znów trzymał butelkę. Oho, ciekawe na kogo teraz wylosuje. Lidia, nie mogę się doczekać.
-Nie będę ryzykować, pytanie- oznajmiła, pięknie się uśmiechając.
-Ile chcesz mieć dzieci?- zapytał, bez najmniejszej chwili zastanowienia.
-Dwójkę.
-Ciekawe, jak on to wykorzysta- zaśmiał się Julian.
-Możecie już wracać!- wykrzyknęła nauczycielka.
Jest moc. Muszę jeszcze szybko złapać Wiolettę, by opowiedziała mi to, co przegapiłam.
                                                      * * *
Hej ^^
Jak tam po świętach? :p Dużo przytyliście? :D
Bo ja mam wrażenie, że przytyłam drugie tyle xD Ale na pewno dużo się spaliło :) A u Was? :>
Pisałam przez całą przerwę i... Uprzedzam, że następny rozdział będzie z wieeeeeeeeeeeeelkim szokiem ;) Dooobra, więcej nic nie piszę, bo zaraz wydam :x
Co tu jeszcze...
+więcej rozdziałów w tym roku się      n i e    p o j a w i    , bo jeszcze dokończę rozdział na moim drugim blogu i SYLWESTER, więc nie da rady :*
+przepraszam za wszystkie błędy, ale nawet nie sprawdzałam c:
+coś miałam napisać, ale zapomniałam, haha niwehfusdbtgsyert
+buziaczki <3
Do następnego! :*

środa, 24 grudnia 2014

Wesołych Świąt ♥

Z okazji zbliżających się Świąt, życzę Wam dużo zdrowia, szczęścia, chwil; tylko tych najpiękniejszych, dużo prawdziwych przyjaciół, abyście znaleźli swoją drugą połówkę, a jeśli już ją macie; to wytrwałości i dużo miłości :*, cierpliwości w czytaniu mojego bloga i oczywiście SPEŁNIENIA WSZYSTKICH WASZYCH MARZEŃ :3

piątek, 12 grudnia 2014

14. ^Ja też cieszę się, że cię widzę^

Oczami Celiny

-Kochanie zabrałeś już wszystko?- zapytałam, zapinając swoją napakowaną torbę.
-Tak, wszystko- Julian uśmiechnął się i wziął ode mnie ciężki bagaż.
Na szczęście dzisiaj wyprowadzamy się z tego cholernego obozu. Mam go już na prawdę dosyć.
Po chwili siedzieliśmy już w autobusie i podobno jechaliśmy do jakiegoś muzeum, bo wiadomka, że wycieczka bez muzeum - to nie wycieczka. Zawsze w planie jest super nudny gość, który będzie opowiadał o kawałku kamienia sprzed kilikudziesięciu lat. Mmmmm... Brzmi zachęcająco, nieprawdaż?
                                                      ***
-A o to rzeźba, która została wykonana w piątym wieku naszej ery. Możecie państwo zauważyć dokładność wykonania od strony artysty- nawijał jakiś mężczyzna po pięćdziesiątce, ubrany w pożółkłą koszulkę, oznaczoną logo muzeum. -Ej, cisza tam z tyłu!- wreszcie wydobył z siebie wyższy ton głosu. -Niektórzy chcą słuchać- dodał.
I w tym momencie cała nasza grupa szczała ze śmiechu. On chyba na prawdę nie wie co to znaczy rozrywka. Szkoda mi tego faceta.
Chłopaków z tyłu zaatakował jakiś dziki śmiech i tarzali się po ziemi jak opętani, zwalając przy tym jakiś bardzo cenny eksponat. Szklana klatka ze skarbem kultury zaczęła się nerwowo bujać i wszystko wskazywała na to, że dosłownie za parę sekund spadnie, roztrzaskując się w miliony drobnych kawałków. Lecz ku naszemu zdziwieniu, tak się nie stało, a to dlatego, że w ostatniej chwili nasz przewodnik rzucił się klatą na podłogę i złapał upadający cenny dzban. Wow! Szacun! Niby stary, ale jak potrzeba, to nawet życie zaryzykuje. Miłość to sztuk pięknych, czy głupota?
                                                         ***
Po trzech godzinach spędzonych w muzeum i po godzinnej jeździe uliczkami Hiszpanii dotarliśmy na miejsce, a mianowicie staliśmy właśnie przed białym budynkiem z dużymi, okrągłymi oknami i potężnymi drzwiami. Hotel na zewnątrz wyglądał bardzo elegancko, więc chętnie weszliśmy do środka. Drzwi otworzył nam pan w czarnym garniturze, mówiąc coś po hiszpańsku, czego w ogóle nie zrozumiałam. Po paru minutach każdy został podzielony na grupy w sprawie pokoi, ale i tak wszyscy zamieniali się i w tym momencie był wielki chaos. Ja po wymienieniu się z paroma osobami byłam w pokoju z Julianem, a jak inaczej.
-Ej, mała! A może pojedziemy windą?- zawołał za mną Julian, gdy pokonałam już parę stopni.
-Za słowo "mała" powinnam się fochnąć- stwierdziłam, zatrzymując się na jednym z niezbyt wysokich schodków.
-Oj, przepraszam skarbie- chłopak chciał do mnie podejść lecz ja szybko i zwinnie uciekłam mu krzycząc zza ramienia:
-Kto pierwszy, ten zajmuje łazienkę!
Biegłam, bo wiedziałam, że Julian nie odpuści i wypadnie z windy jak oparzony. Wreszcie dotarłam na szóste piętro i widocznie byłam pierwsza. Otworzyłam więc drzwi i rzuciłam telefonem na wielkie, dwuosobowe łóżko.
-BU!- Kot wyskoczył za drzwi.
-Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!- darłam się nie wiadomo czego, waląc przy tym pięścią w szatyna.
-Ja też cię kocham.
Przymrużyłam lekko oczy, po czym dałam mu przelotnego buziaka.
-Co będziemy robić?- zapytał Julian.
-A jak myślisz?- zapytałam rzucając się na łóżko.
To jest najwygodniejsze łóżko na świecie. I jeszcze ta bielutka kołderka. Żyć, nie umierać.


Oczami Lidii

-Nie uzgodniłaś tego ze mną!- darłam się na Emilię.
-Ojć, sorcia- uśmiechnęła się.
Przewróciłam oczami i skierowałam się do swojego pokoju. A z resztą... Nawet nie wiem z kim go dzielę. Miałam z Emi, ale ona jakoś tak podobno niechcący wymieniła się z paroma osobami i jakoś tak wyszło. Przykro...
Otworzyłam drzwi i jak mogłam się tego spodziewać, na łóżku leżał Sebastian.
-Ugh... Znowu ty!- rzuciłam walizkę o ziemię.
-Ja też cieszę się, że cię widzę- usłyszałam w odpowiedzi.
-Jesteś jak cholera- stwierdziłam.
-Oj... Bo zaraz powiem coś brzydkiego- zagroził.
-Co?
-Dupa.
I w tym momencie mój śmiech słyszało cało całe osiedle, na którym mieszkamy.
-Zajmuję łazienkę- poinformowałam swojego współlokatora.
-A spoko. I tak już byłem- puścił mi oczko.
-Mam się bać?
-Zależy czego się boisz...
Nie kontynuowałam rozmowy. Mam go dosyć. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wow! Taka tam śliczna łazienka. Tutaj jest wszystko czego potrzebuję. Prysznic, wanna, kilka małych, hotelowych mydełek.
Po skończonej kąpieli, owinęłam się puchatym ręcznikiem i w tym samym momencie zdałam sobie sprawę, że nie mam w co się ubrać. Zapominalska, to ja jestem.
-Podasz ciuchy?- poprosiłam chłopaka za ścianą obok.
-Oczywiście- ten ton był mi doskonale znany. Ten entuzjazm... Yey!
Stanęłam za drzwiami i czekałam, aż wejdzie. Kiedy usłyszałam skrzypnięcie drzwi, na horyzoncie pojawił się Seba.
-Połóż te ciuchy na pralce- rozkazałam. -A teraz wyjdź- i tak własnie szybko i zręcznie zakończyłam ten temat. Proszę o brawa!
Podeszłam do pralki i złapałam się za głowę. Co on mi przyniósł?! Nie wiem co on planuje, ale aż boję się wychodzić.


Oczami Sebastiana

Rozejrzałem się po pokoju. Wszystko na swoim miejscu. Zza drzwi łazienkowych wychyliła się smukła postać Lidii w pięknym stroju, który sam jej dobrałem.
-Witam piękną panią!
-Siema, młody kawalerze- zaśmiała się blondynka.
Ach, jaka ona śliczna... Nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie będzie moja tak oficjalnie.
Podszedłem do niej i pewnie złapałem jej dłoń.
Puściłem muzykę i pociągnąłem Pawłowską na środek pokoju.
-Co ty kombinujesz?- szepnęła mi do ucha dziewczyna, a ja dostałem gęsiej skórki. Myślałem, że tylko ja tak umiem działać na ludzi.
-Wolny taniec, zawsze spoko- odpowiedziałem.
-Masz głupie pomysły.
-Przynajmniej jest ciekawie.
-Chyba jednak chciałeś być romantyczny- rozgryzła mój tok myślenia.
-Jak ty mnie dobrze znasz- odpowiedziałem, powoli zbliżając się do ust niebieskookiej.
Nasze oddechy zjednoczyły się w jedność, ale nasze usta wciąż dzieliło parę milimetrów. Och, jak słodko. Już poczułem dotyk jej warg, na swoich lecz w tym momencie usłyszałem stukot do drzwi. Fuuuuuuuuck! Odskoczyliśmy od siebie, a ja poszedłem otworzyć. Nie wiem kto to jest, ale już go nienawidzę. Lecz to wielkie zdziwko, bo na korytarzu nikogo nie było. Podszedłem jeszcze kawałek, ale nie było żadnego znaku życia. Cóż, głupie żarty. Wróciłem do pokoju i zastałem ubraną już normalnie - Lidkę.
-Czemu nie powiedziałeś mi, że mamy tylko jedno łóżko?- naskoczyła na mnie.
-Myślałam, ze widziałaś- zaśmiałem się. -Ach, te kobiety!
-Proszę?
-Nie nic- wlepiłem na twarz najlepszy uśmiech, na którego widok wszystkie serca dziewcząt miękną, ale nie tej. I to mnie właśnie dziwiło.


Następnego dnia...

Oczami Sylwii

Zamknęłam moją kosmetyczkę i wyszłam z łazienki. Paulina o wiele wiele wcześniej opuściła ten pokój i pewnie jak zwykle, poleciała od razu do swojego chłopaka. Jej! Cieszę się, że jest szczęśliwa i kochana, ale tej miłości to już za dużo jest. Stanowczo za dużo... Każdy człowiek potrzebuje miłości i każdy ma do niej prawo, ale tylko niektórzy potrafią ja znaleźć i ją pielęgnować. Połowa ma to w dupie i właśnie dlatego masa ludzi nie ma swojej drugiej połówki. Ja właśnie należę do tej grupy. Może gdybym wzięła się na odwagę i może zawalczyła choć trochę o Juliana, ale ja to ja. Kiedyś słyszałam, że liczba ludzi na świcie nie jest parzysta i może ja jestem tą nie do pary?
Zeszłam na parter hotelu i od razu skręciłam do kuchni, gdzie na oko licząc; kilkaset osób jadło już śniadanie. Ustałam w progu i otworzyłam szeroko usta. Tego jeszcze chyba nigdy nie było...

                                                             ***
Cześć! :*
Jak tam? :p
Pisałam, pisałam, pisałam, kasowałam niektóre momenty mówiąc sobie: nieeeeeee, to zostawmy na potem ;D
i potem zapisałam ten rozdział, a dziś wchodzę, dopisałam dwa zdania i dodaję xD  taaaaak, moja logika :>
ale już niedługo taka akcja, że jak sama o niej myślę, to nie mogę się jej doczekać ^^  hahah, ale ja skromna c;
no i niedługo święta, co oznacza dni wolne od szkoły, spędzone w gronie rodzinnym i oczywiście w kościele :3 ale może zostańmy przy tym czasie wolnym w czasie świąt i już tak sobie myślę, jak go tu wykorzystać i NA PEWNO jakaś część będzie na pisanie rozdziałów, czyli jeszcze kilka rozdziałów w tym roku się pojawi, hah *.*
nie wiecie nawet jak ja się cieszę, że ja mogę dla Was pisać :*
już niedługo, a mianowicie chyba jeszcze dwa miesiące i obchodzić będziemy piewrsze urodziny bloga ♥ yey! co Wy na to? <3
jeju, ale się rozpisałam >.<
no to ja już się odrywam od klawiatury i do następnego! trzymajcie się! :)

piątek, 31 października 2014

13. ^Wstajemy, księżniczko^

Parę dni później....

Oczami Lidii

Budzik zadzwonił punktualnie o godzinie 4.00. Kiedy wstałam z łóżka nie byłam tak bardzo zmęczona. To trochę dziwne, bo w zwykły dzień, kiedy trzeba iść do szkoły, po prostu padam ze zmęczenia, a tu tylko wystarczy wycieczka, by postawić mnie na nogi. Poszłam do łazienki i odświeżyłam się. Fajne ciuchy, lekki makijaż i gotowe! Jeszcze tylko walizka... GDZIE MOJA WALIZKA?! Przysięgam, że wczoraj postawiłam ją w salonie. No, jestem tego pewna.Szukałam wszędzie, a raczej biegałam po domu nakręcona. No gdzieś musi być! Chyba zachowywałam się zbyt głośno, ponieważ obudziłam wszystkich domowników. Do salonu wbiegł wujek w rozciągniętym szlafroku, przecierając sobie oczy rękoma.
-O co chodzi?- ziewnął.
-A wujek jeszcze nie ubrany?!- krzyknęłam.
-Jest dopiero trzydzieści minut po drugiej- zerknął na zegarek.
-Nie, jest za dziesięć piąta- wyjęłam swój telefon.
Aby się upewnić - kto ma rację, sprawdziliśmy wszystkie zegarki w tym domu. No i wyszło, że wujek miał rację. To ja się zerwałam o drugiej i biegałam po domu jak oparzona, aby się nie spóźnić, a tu taka surprise i mam jeszcze czasu jak lodu!
Zmieniłam czas w komórce i nalałam sobie wody. Nagle, przypomniał mi się fakt, sprzed kilkunastu minut. Nie mam walizki! Zaczęłam szukać zguby po całym domu.
-Czego szukasz?- ciocia stanęła w progu.
-Walizka, walizka, walizka...- powtarzałam sobie pod nosem.
-No, na pewno pod pufą jej nie ma- zaśmiała się ciocia.
No fakt, szukałam ogromnej walizki po pufą. Ze zdenerwowania szukam gdzie popadnie.
-Walizka była o tu- ciocia wskazała na puste miejsce obok telewizora.
-No właśnie... Była.
Wtedy cały dom zaczął szukać walizki. No i nigdzie jej nie było! Usiadłam i zakryłam twarz rękoma. Trzeba będzie się powoli zbierać, a ja nawet walizki nie mam. Miałam tam wszystkie potrzebne rzeczy! Pech, pech, pech...
-Pakuj się na nowo- ciocia, nawet nie wiem skąd wytrzasnęła drugą i chyba jeszcze większą walizkę. -No szybko!
Wbiegłam na górę i wkładałam do niej wszystko, co miałam pod ręką. No i na dodatek nie mogłam zamknąć walizki. Musiałam na nią usiąść z wujkiem, żeby zasunąć ją do końca.
-To cześć wszystkim!- pożegnałam się szybko i wskoczyłam do samochodu.
To były najdłuższy ranek mojego życia. Ale ważne, że zdążyłam. Z ledwością - ale zdążyłam.
Wsiadłam do autokaru i szukając wolnych miejsc szłam przez autokar.
-Zająłem ci miejsce- Seba puścił do mnie oczko.
OMG! Jestem na niego skazana. Usiadłam. A nich mu będzie! I tak za chwilkę wysiadamy na lotnisku, a w samolocie już z nim nie będę siedziała.
-W tej sukience wyglądasz pociągająco- wymruczał mi do ucha Sebuś.
-To spódniczka, idioto!- walnęłam go w ramię.
-Tak czy siak - i tak jest idealnie- uśmiechnął się.
Dopiero teraz zauważyłam - jak poranne promyki słońca podświetlają jego cerę. Włosy były w lekkim nieładzie co dodawało mu uroku. I jeszcze ta koszula. No po prostu ideał każdej dziewczyny. Szybko otrząsnęłam się z tych głupich myśli. Może ideał - ale nie mój.
Założyłam nogę na nogę i wyjęłam swojego iPhona. Sprawdziłam swoją skrzynkę i puściłam ulubioną playlistę.
Znużona, zamknęłam oczy. Byłam na max'a zmęczona dzisiejszym porankiem oraz tym, że spałam tylko półtora godziny, Nie wiem kto, ale ktoś zrobił mi żart - nieśmieszny.
Obudziłam się chyba jakąś godzinę potem. Moja głowa swobodnie opadała na ramię Króla, a on objął mnie swoim ramieniem. Udawałam, że spałam. Te uczucie było nie do opisania. Mogłabym tak leżeć przez cały czas.
-Wstajemy, księżniczko- zaśpiewał mi do ucha blondyn.
Wyprostowałam się i schowałam telefon do torebki. Wyszłam razem z innymi i usiadłam na ławce obok Emilii.
-Co tak długo?- spytała rudowłosa.
-Ech... Długa historia- uśmiechnęłam się,
Po odprawie, razem z Emilką znalazłyśmy wolne miejsca w samolocie i już po chwili samolot wzbił się w powietrze. Przypomniał mi się moment, kiedy wyleciałam z Londynu. Brakuje mi tu Katy.
-Dobrze się czujesz? Jesteś strasznie blada- zapytała mnie Krupa.
-Tak- odpowiedziałam krótko.
W samolocie również zrobiłam sobie małą drzemkę. Tym razem obudziła mnie Emilka, gdy podchodziliśmy już do lądowania. Wyszliśmy z lotniska i wsiedliśmy do jakiegoś autobusu, który z ledwością pomieścił naszą gromadkę. Ku mojemu zdziwieniu nie wysiedliśmy przed pięciogwiazdkowym hotelem, wręcz przeciwnie - wysiedliśmy na polu biwakowym.
-Proszę pani! Co to ma być?- zapytałam naszą wychowawczynię.
-No mieliśmy tu nocować jeden dzień. Nie wiecie o tym?
-Nie- odpowiedziała cała grupa razem.
-No... To teraz już wiecie. A i na drzewie informacyjnym wywieszona jest lista kto z kim dzieli namiot, i który namiot jest dla was przeznaczony- uśmiechnęła się blado. -Jakieś pytania?
-Gdzie jest to drzewo?- zapytał ktoś z końca.
-Noooo- zamyśliła się. -Gdzieś tu- i zniknęła nam z oczu.
Razem z Emi poszłyśmy szukać tego drzewa. Co jak co, ale drzew to od cholery tu jest! Po długich poszukiwaniach znaleźliśmy je. Prosimy o brawa! Jestem z Emilką, oł-je! To mi pasi. No i namiot z numerem dziewięć. Weszłyśmy do zielonego namiotu i zapoznałyśmy się z regulaminem, który... Ha! My i regulamin, hahahahahahahhahahahahhahahahha!


Oczami Kasi

-Gdzie jest Lidka?- zapytałam ciocię krzątającą się po kuchni.
-W Hiszpanii- odpowiedziała spokojnym tonem.
CO?!
-Nie spóźniły się?
-Na szczęście nie, ale było blisko.
-Kurwa- powiedziałam po cichu.
Od razu pobiegłam do mojego pokoju i zadzwoniłam do Laury.
-Przyjdź, teraz- i rozłączyłam się.
Dziewczyna weszła dyskretnie, nikt jej nie widział - i dobrze. Ustaliłyśmy, że ona w tym domu ma być anonimowa.
-Co jest?
-Pojechała, rozumiesz! Ten twój plan gówno dał- wysyczałam jej w twarz.
-To ty suko, nie umiesz poleceń wykonywać- odburknęła.
-Phi! Też mi coś.
-Ale najgorsze jest to, że ona i Sebastian przez tydzień będą nierozłączni, kurwa- usiadła na kanapie.
-Nie jest źle, ona jest za głupia na Sebę- powiedziałam.
-Tak się tylko wydaję, ale ta zdzira ma większa dupę niż jej się wydaje.
-To znaczy?
-Jak przyjedzie, to zadzwoń, bo mam nowy, lepszy plan- uśmiechnęła się.
-Trochę się boję.
-Nie ma czego. Cześć!- i wyszła.
Rzuciłam się na łóżko. Tak, to ja schowałam walizkę Lidii. Tak, to ja przestawiłam jej godzinę w telefonie. Tylko nie myślałam, że ustawi sobie budzik, a z resztą... Jak można było na to nie wpaść! Tak, to były głupie pomysły Laury. Ale moim zdaniem i tak z tej znajomości nic nie będzie. Większe szanse u Sebastiana ma Lidia. I to o wiele, wiele większe. Głupi się do tego przyznać, ale uważam, że blondynka jest bardzo ładna i nie dziwię się chłopakowi. Ona jest sympatią wszystkich chłopców na tym osiedlu. Dlatego blondyn ma wiele konkurentów. Trzymam za nich kciuki!


Oczami Sebastiana

Ściemniło się. Było chłodno, bardzo chłodno. Komarów też od cholery. Siedzieliśmy przy ognisku przy dźwiękach gitary. Na razie wyglądamy na jakiś obóz integracyjny. Jestem też zdziwiony, skąd ja znam takie słowa? A z resztą nieważne. Znudziło mi się słuchanie brzdęków gitary, więc postanowiłem się przejść. Wstałem i skierowałem się na ścieżkę, która była na środku kempingu. Przy namiotach siedzieli ludzie, niektórzy już położyli się spać, niektórzy gadają a niektórzy pożyczają dziewczynom bluzy. Co?! Stop! Wróć! Lidia, tak to Lidka. Waldemar pożycza bluzę Lidii! No co to za dzień! Trzeba coś zrobić, bo on ją chyba zaraz pocałuje. Podszedłem do nich i położyłem dłoń na biodrze dziewczyny. Ona posłała mi zdziwione spojrzenie, ale nic nie mówiła.
-Coś mówiłeś?- zapytałem Jakubiaka.
-Tak, a co?- chłopak posłał mi zabójcze spojrzenie.
-Fajnie, ale musimy już lecieć. Lidia, pożegnaj się ładnie, papa- pomachałem szatynowi i razem z dziewczyną usiedliśmy przy ognisku.
-Czy ty mi powiesz, do cholery, co to miało znaczyć?- naskoczyła na mnie.
-A czy ty mi powiesz od kiedy Jakubiak jest twoim przyjacielem?
-On nie jest moim przyjacielem- Niebieskooka wybuchła śmiechem.
-To czemu masz jego bluzę?
-A co zazdrosny?
-A co to ma do rzeczy- podniosłem brwi.
-Nic?
-Jakubiak jest idiotą.
-Zaskoczę cię, ale o tym wiem- uśmiechnęła się kpiąco. -Ja już muszę iść- wstała i odeszła.
To jeszcze nie koniec.


Oczami Lidii

Jest już grubo po jedenastej, a my dopiero położyłyśmy się spać. Jest zimno, ciemno i strasznie. Mieszkamy na jakimś odludziu w lecie, rozumiecie? W lesie! Większość horrorów rozgrywa się w lasach. Zostaliśmy we dwie w namiocie, w środku lasu. Prawda, że brzmi strasznie?
-Śpisz?- zapytałam Emilki, która swoją drogą jest śmiesznie ubrana.
-Nie, bo się boję- jęknęła.
-Nie ma Dominika, co?- zaśmiałam się.
-Ile razy mam ci powtarzać, że nie jesteśmy parą?
-Na razie- odpowiedziałam tajemniczo.
Dostałam poduszko w twarz.
-Auć?
Usłyszałam dźwięczny śmiech rudowłosej, aż tu wreszcie coś zatrzęsło naszym namiotem. Boję się! Słychać było dźwięki łamanych gałęzi i jakieś ryki. Przytuliłam się do przyjaciółki, a ona zaczęła się cała trząść. Nie mogłam wydostać z siebie żadnego dźwięku.
-Uciekajmy!- rzuciła Emilka i już po chwili była na zewnątrz.
Ja nie mogłam się ruszyć. Strach usztywnił mi wszystkie kończyny. Czekałam na coś, albo na kogoś. Dopiero gdy coś dosłownie wlazło w namiot zaczęłam krzyczeć.
-Co się stało?- do namiotu wszedł Sebuś.
-Boję się- zadygotałam.
Niebieskooki bez słowa usiadł obok mnie i po prostu mnie przytulił. Właśnie tego mi było trzeba. W jego ramionach czuję się taka bezbronna, ale właśnie to daje mi pewność, że nic mi się nie stanie, bo on tu jest. Wtulona w jego tors zasnęłam.
                        * * *
Obudziłam się dość wcześnie, ale nie tak wcześnie jak Sebastian. Licealista wpatrywał się we mnie jak śpię.
-Masz świetną piżamę- przyznał.
Spojrzałam na mój strój, który jakby tu powiedzieć... Nie zakrywał brzucha.
-Zboczuch- walnęłam go poduszką.
-Skoro jestem zboczuchem, to dlaczego się ze mną przespałaś?
-Że co?!- krzyknęłam.
-No wiesz...-zawisł nade mną. -Spaliśmy razem, sami, w jednym namiocie, przytuleni- zaczął wymieniać.
-A o to ci chodzi.
-Z ciebie też niezły zboczuszek- połaskotał mnie po brzuchu.
-Hahaha, nie.
Przeszłam do pozycji siedzącej zawalając chłopaka.
-Gdzie idziesz?- zapytał.
-Przejść się.
-Beze mnie, nie idziesz- złapał mnie za rękę.
-To ja zostaję- ponownie się położyłam.
-No to mamy przynajmniej więcej czasu dla siebie- przytulił mnie.
-I tak źle, i tak nie dobrze- stwierdziłam.
Na szczęście w tej chwili zadzwonił mój telefon.
-Tak?- odebrałam. -Nie żartuj, serio?
Chłopak puścił mnie i uważnie obserwował moją twarz.
-No dobra, to ja lecę, pa!- rozłączyłam się.
-Coś się stało?- zapytał Sebastian.
-Nic ważnego. Ja już muszę lecieć- i wybiegłam z namiotu.
Zaśmiałam się, ponieważ nie było to nic wielkiego, po prostu Emilia chciała się zapytać, czy jestem cała, a ja skorzystałam z okazji i opuściłam to zakazane miejsce. Mam już dosyć tego obozu!


Oczami Sylwii

-Idziemy na śniadanie?- zapytała Paulina poprawiając swojego koka.
-Noooo- przeciągnęłam się. -Więcej nie śpię w namiocie.
-Ja też.
Skierowałyśmy się w stronę stołówki i wpadłyśmy na Lidię.
-Cześć, cześć- przywitała się. -Jak nocka?
-Nie pytaj- mruknęłam.
Dziewczyna wzięła to za żart, ale prawda była inna. Miała być super wycieczka, a na razie jest pole biwakowe. Hura!
Wzięłam sobie coś do jedzenia i usiadłam obok Celiny, bo tylko obok niej było miejsce.
-Chyba się nie wyspałaś?- szepnęła mi do ucha. -Widać.
-I tak wyglądam lepiej od ciebie- uśmiechnęłam się krzywo.
W tej chwili obok niej usiadł Julian, ble! Całująca się para to najgorszy widok ever!
-A ty...- zwróciłam się do Pauliny lecz ona też była zajęta swoim chłopakiem. Forever alone!
Nie chciałam im przeszkadzać, więc wstałam i poszłam do namiotu. Wzięłam swój telefon i poszłam się przejść; sama, bo jak inaczej. Usiadłam pod drzewem i oparłam o nie głowę.Czasami mam wrażenie, że wszystko jest do dupy! Pomasowałam sobie skronie i otrzepałam swoje ubranie. Wzięłam głęboki wdech i wstałam. Idąc drogą powrotną, patrzyłam na czubki swoich butów. Fajnie byłoby mieć chłopaka, takiego mojego; i tylko mojego. Nie panując nad sobą nagle się zatrzymałam. Rozejrzałam się dookoła. Nic nadzwyczajnego. Znów przeniosłam swój wzrok na moje baleriny i nagle coś przykuło całą moją uwagę. Schyliłam się i zerwałam czterolistną kończynę. Czyżby szczęście się do mnie uśmiechnęło?
                                                    ***
Cześć, cześć, cześć...
Przepraszam, że tak długo, ale długi ciekawy i nie mogę się doczekać Waszej reakcji pod następnym rozdziałem :p On jest taki supcio, że nawet ja nie mogę się go doczekać xd
No to fajny rozdział, moim zdaniem i do następnego! :3


wtorek, 14 października 2014

12. ^No chyba śnisz^

Oczami Celiny 

Że też musiałam akurat dziś zaspać. Biegłam ile sił w nogach, by zdążyć choć na drugą lekcję. Będę musiała wtedy zostać w kozie, a dzisiaj mam balet. Początek października nie zrobił na mnie dobrego ważenia. Zimno, mokro i wietrznie - to są przymiotniki opisujące minione dni. Nade mną zbierały się czarne chmury i zaczęło wiać, że musiałam przez chwilę ustać i złapać powietrze. Spojrzałam na komórkę. Mam pięć minut, a jeśli nie wyrobie się w tym czasie, będę miała przechlapane.
Do szkoły wlecę za trzy, dwa, jeden... I bum! Trzasnęłam drzwiami klasy i uśmiechnęłam się do polonistki.
No i zamiast usiąść i rozpakować się musiałam przez całe pięć minut słuchać opierdalingu nauczycielki. To jeszcze przejdzie, ale gdy rzuciłam okiem na klasę i zauważyłam tą sukę Beatę siedzącą jak niby nic z Julianem to miałam ochotę wybuchnąć. Jeszcze ten jej strój. Nie wyjdzie z tej sali cała. Dzwonek! Uczniowie spakowali się, a ja grzecznie czekałam na mojego chłopaka tuż przy wyjściu. Niestety, nie był sam. Towarzyszyła mu ta szmata.
-No to do jutra- uśmiechnął się do niej Julian.
Że co?!
-Jakie jutro?!- krzyknęłam.
-No... Beata zaproponowała mi korepetycje, a ja chętnie zgodziłem się na jej propozycję, bo ja i język polski nie współgramy ze sobą- zaśmiał się.
-Czy ty jesteś totalnym...- zaczęłam.
-Oj, Celinka. Uspokój się- do dialogu wkręciła się Beata. Jeszcze tej tu mi brakowało. -Przecież nic mu się nie stanie.
-Jemu może nie, ale tobie zaraz może coś się stać- syknęłam przez zaciśnięte zęby. Chce wojnę? To niech ją ma!
-Uważaj na słowa- odwróciła się i poszła.
-A ty- wskazałam palcem na mojego chłopaka. -Uważaj, chyba że jestem ci obojętna i moje zdanie masz w dupie!
-Ale kochanie...- zatrzymał mnie.
-Zostaw mnie- zdjęłam jego rękę z mojego ramienia.
-Przepraszam.
-Fajnie- uśmiechnęłam się i weszłam do łazienki.
Frajer!


Oczami Lidii

-Lidia!- usłyszałam głos zza moich pleców.
-Sebastian, cóż za niespodzianka- odpowiedziałam bez entuzjazmu odwracając się.
-Jedziesz na wycieczkę?- zapytał.
-Tak- spojrzałam na niego. -A ty?
-A chcesz żebym pojechał?- spytał.
-Nie.
-Ale tak na serio?
-Nie.
-A tak troszkę?
-Nie.
-Och, jak tak nalegasz to pojadę- posłał w moją stronę chyba najlepszy uśmiech, na który było go stać.
-Kurwa.
-Nie przeklinaj przy dzieciach- upomniał mnie.
Przewróciłam oczami i schowałam książki do szafki.
-Masz ochotę na wagary?
-Nie zmuszaj mnie do złego, szatanie- zaśmiałam się.
-Ja?! Ja jestem aniołkiem- stwierdził oburzony.
Haha! Teraz to dojebał.
-I tak nie pójdę- wypięłam język.
-No doooooobra- mruknął zrezygnowany. -Jesteś sztywna.
-Ja?! Ja jestem aniołkiem.
                                                         * * *
Dzwonek kończący siódmą lekcje zadzwonił niewiarygodnie szybko. Wyleciałam ze szkoły również nieprawdopodobnie szybko. Wleciałam do domu, rzuciłam plecak na środku salonu i usiadłam na kanapie.
-Och, Lidia- zobaczyła mnie ciocia. -Co tak szybko?- spojrzała na zegarek.
Uśmiechnęłam się do cioci, ale w tej samej chwili dostałam sms. Nadawcą była Katy. No i jak to my, zaczęłyśmy rozmawiać.
-OOOOOOOOOOBIAD!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!- wydarła się ciocia, aż cały dom za wibrował.
Co, jak co, ale głos to ma.
-No to jak w szkole?- zapytał wujek przy posiłku.
-Dobrze- odpowiedziała Sylwia.
-Czemu zawsze odpowiadasz tak samo?
-Czemu zawsze zadajecie te samo pytanie?
-W sumie, to też racja- mruknął zrezygnowanym tonem wujek.
Reszta obiadu przeminęła spokojnie. Obyło się bez zamęczania nas pytaniami: jak tam w szkole? Po obiedzie jeszcze chwilkę siedziałam przy stole, a potem wstałam i wyszłam z domu. Włożyłam sobie słuchawki w uszy i nucąc ulubioną melodię szłam przez ulicę. Nie wiem dlaczego, ale poszłam do parku, a tam zobaczyłam chłopaków z mojej klasy. Oni również mnie zobaczyli i już z dala krzyczeli do mnie - cześć! Wśród nich również był Sebastian. Co jak co, ale ja spotykam go na każdym kroku. A może on mnie śledzi? OMG! A co jeśli on umie się teleportować, ale wszczepił mi jakiś czip, który pomaga mu mnie zlokalizować?! Haha, Lidia... Ty to masz pomysły!
Niestety byłam zmuszona usiąść przy chłopcach i gadać z nimi jakieś dobre pół godziny.
-Masz ochotę na kawę ze mną?- zapytał Sebastian, co było do przewidzenia.
-Na kawę tak, z tobą nie- mruknęłam pod nosem.
-No to idziemy!
-No chyba cię coś gnie.
-Cococococococococococococo?
-Kaczki szczą!
Jego mina w tym momencie - bezcenna. Ha! Trzeba wynieść z domu jakieś cięte riposty, bo bez tego - ani rusz!
-Cięta riposta- zaśmiał się.
-Na prawdę muszę wracać- powiedziałam.
-Czyli kawa będzie następnym razem?- zrobił minkę smutnego pieska.
-Moooooooooże...
-Odprowadzę cię- zaproponował.
Z doświadczenia wiem, że jak on już sobie coś wymyśli - to mu tego z głowy się nie wybije. Więc tylko kiwnęłam głową i ruszyłam na przód.
-Czemu tak ciągle do mnie wyrywasz?- spytałam, bo ciekawość ogarnęła mnie całą.
No, bo kto o zdrowych zmysłach chodzi ciągle za jedną i tą samą dziewczyną?!
-A nie mogę?- spytał poirytowany.
-Nic się nie robi bez powodu.
-Oczywiście, mam powód- nagle spoważniał.
-A więc słucham...
-Powiem ci go, jak wreszcie będziesz moją dziewczyną- objął mnie w talii.
-Tak to ja się nie bawię- zmarszczyłam brwi.
-To nie zabawa, kochanie- dał mi całusa w policzek.
-A więc nigdy się tego nie dowiem- zaśmiałam się.
-Nigdy, nie mów nigdy- zanucił.
-A więc zakład?
-O co?
Uśmiechnęłam się i szepnęłam mu do ucha moją propozycję.
-Stoi- uścisnął moją dłoń w tradycyjnym geście.
-Wygram- odrzekałam pewnym tonem.
-No chyba śnisz, księżniczko!
-Chyba ty!
-Cięta riposta zawsze spoko- dźgnął mnie łokciem.
-Możesz mnie nie tykać?!
Blondyn uśmiechnął się ukazując dołeczki w policzkach. O nie! O nie! O nie!  Ja znam ten uśmiech... Wpadło mu coś do głowy. A on ma same głupie pomysły. Podszedł do mnie i przełożył sobie mnie przez ramię. No chyba go powaliło!
-Co ty robisz?- zapytałam.
-Odprowadzam cię- odpowiedział jak gdyby nigdy nic.
-Nie lubię cię- mruknęłam zrezygnowanym tonem.
-Od nienawiści do miłości- zanucił.
Ech.... Gdy wreszcie doszliśmy chłopak postawił mnie, a ja walnęłam go w twarz. Bim bam!
-To miało boleć? - zapytał poirytowany.
Moje zdziwienie było na max'a.
-Emm... Tak!
-To ja cię kochanie poduczę samoobrony- przewróciłam oczami.
-Po co?
-Żeby ktoś cię nie zaciągnął i nie...
-Nie dokańczaj- zatkałam mu usta dłonią.
-No tak jak?
-No dooooooooooobra.
-To jutro po szkole.
-To pa- zniknęłam za drzwiami domu i zjechałam po ścianie plecami. Co za dzień....


Oczami Emilki

-Zaraz u ciebie będę, pa!- zakończyłam połączenie.
Dzwoniła Lidia, chyba chce poważnie pogadać. Ciekawe o czym...
Weszłam do jej pokoju i zastałam blondynkę leżącą na łóżku.
-Mam problem...- zaczęła.
-Słucham- usiadła na krzesełku.
-No bo ja mam tak jakby jutro randkę z Sebastianem i nie wiem w co się ubrać- jęknęła.
-A od kiedy on zaczął cię obchodzić?- zaśmiałam się.
-On?! Mi?! W życiu- prychnęła.
Tia... I tak w to nie wierzę. Miłość u nich wisi w powietrzu.
-A właśnie jedziesz na wycieczkę do Hiszpanii?- zapytała.
-Tak, jadę- uśmiechnęłam się.
Otworzyła jej ogromną szafę i doznałam szoku. Tyle ciuchów! Wow!
-Załóż to i to- dałam jej do ręki gotowy już zestaw.
-Dobry pomysł!-odłożyła ciuchy i zamknęła swoją szafę. -Idziemy na zakupy?
-Jeśli mają być to zakupy na wycieczkę to jasne!- odpowiedziałam.
-Co ja bym bez ciebie zrobiła- przyznała wychodząc z domu.
-Co ty byś beze mnie zrobiła- powtórzyłam.
Wpadłyśmy w tok rozmów i nawet nie zauważyłyśmy osoby, która szła obok Lidii.
-Bu!
Lidia pisnęła, a ja odskoczyłam dalej.
-Co ty tu robisz?- zdołałam tylko to z siebie wydusić.
-Chcę spędzić razem z wami czas- odpowiedział.
No chyba śni!
                                                        ***
Cześć! :D
Jak tam szkoła? :o
U mnie dużo nauki i ogólnie jbcjkslbfhkslbhf :c
Jutro mam kartkówkę z chemii, OMG ;-;
Czo to za czasy? :<
No dobra, zostawmy temat szkoły :p
Jak się podoba rozdział?
Taki trochę niedorobiony, bo za bardzo czasu nie mam, ale przynajmniej dodany xD
No to czekam na komentarze...
Buźka!
Do następnego *v*





sobota, 6 września 2014

11. ^Nie nazywaj mnie tak^

Oczami Sylwii
-Nie pieprz głupot i daj mi to!- wyrwałam Paulinie z rąk listę rzeczy potrzebnych na wycieczkę.
-Nie ma innej rady, trzeba iść na zakupy- stwierdziłam, po ponownym przeczytaniu karteczki.
Wzięłam komórkę oraz pieniądze i razem z moją przyjaciółką ruszyłyśmy na miasto. Weszliśmy do centrum handlowego i od razu skręciłyśmy do naszego ulubionego sklepu. Paulina, jak zwykle utonęła w ciuchach. Zaczęła wybierać sobie masę bluzek, spodni, stroi kąpielowych i innego badziewia, a potem pędem ruszyła do przymierzalni. Moja natura, tego nie potrzebuje. Wśród półek chodziłam powoli, delikatnie oglądając każdy materiał wybranej przeze mnie sukienki. Tak, dobrze słyszycie. Chcę sobie kupić świetną i lekką sukienkę. A Paulina? Sama nie wie czego chce.
-Czy uważasz, że wyglądam w tym grubo?- zapytała Pula wychodząc z przymierzalni.
-Ty jesteś gruba- odpowiedziałam.
Ach, ten mój czarny humor! Dziewczyna przewróciła oczami i schowała się za materiałem przymierzalni.
W tym samym momencie usłyszałam śmiechy i głośne rozmowy. Odwróciłam się i zobaczyłam Celinę i Juliana w trakcie robienia zakupów. O kurczę, że musimy robić zakupy w tym samym sklepie!
-Wybrałaś już coś?- zapytała mnie przyjaciółka.
-Nie, ale może przymierzę...- odwróciłam wzrok od całującej się pary. -O to!- wzięłam pierwszy lepszy ciuch i poleciałam do przymierzalni, aby nie mieć na widoku na zakochanych.
O ble! To okropne tak się ślimaczyć na oczach wszystkich. A może to dlatego, że ja nie mam chłopaka. Jestem chyba po prostu zazdrosna, dlatego że nie mam przy swoim boku osoby, która by o mnie dbała jak Julian, całowała - tak jak Julian, zabierała na zakupy i co najważniejsze kochała - jak Julian.
Spojrzałam w lustro. Mimo, że ten ciuch był wybierany na spontana, to i tak był super. Jeju, jak ta bluzka świetnie na mnie leży. Jest śliczna! Spojrzałam na cenę. Jednak zmieniam zdanie, jest brzydka.
-Przymierz to!- Paulina wrzuciła mi do pomieszczenia sukienkę.
Śliczna ta sukienka jest. Leży na mnie idealnie. Delikatnie wygładziłam materiał sukienki i obróciłam się wokół własnej osi.
-I jak?- zapytałam Dudę.
-No wow! Jest super- uśmiechnęła się. -Kupujesz.
-No nie wiem. Ile ona kosztuje?
-Tylko osiemdziesiąt złotych.
-Tylko?!
-Przebierz się- zakończyła temat.
Sprytna jest!
Uśmiechnęłam się sama do siebie i założyłam moje stare ciuchy. I teraz dylemat pt:. "Kupić to, czy nie".


Oczami Kasi

Ding dong! Zostałam sama w domu, a to ktoś dzwoni. Otworzyć, czy nie? Podeszłam do drzwi i niechętnie przekręciłam zamek. W progu stała Eliza.
-Dziewczyno, skąd masz mój adres?
-Nie ważne. Cześć- weszła.
-Tak, jasne. Wejdź.
Dziewczyna usiadła na kanapie.
-Czego?
-Tego- rzuciła na stół książkę z fizyki. -Pani kazała wprowadzić cię w ten temat- uśmiechnęła się.
No mojej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. Why?
-Mi też to się nie podoba, ale cóż- wypuściła głośno powietrze. -Nie mam za dużo czasu, więc go go!
                                                     * * *
Siedzimy już ponad godzinę nad książkami. Ona coś gada, ja udaję, że słucham.
-Rozumiesz?
Kiwnęłam głową i już po chwili w mieszkaniu moich wujków nie było śladu po tej natrętnej babie.
Sprawdziłam godzinę na telefonie, choć przede mną był ogromny zegar. Haha! Ta moja spostrzegawczość. Usiadłam na kanapie i złapałam pilot od telewizora. W tym samym czasie usłyszałam dzwonek do drzwi. Kto tam znowu?! Otworzyłam drzwi, a w progu stała Laura.
-Witam ponownie- uśmiechnęła się dziwnie.
Zaczynam jej się bać.
-Cześć.
Brunetka rozejrzała się i szybko wślizgnęła się do domu. Co ona chce mi zrobić?!
-Nie zajmę ci dużo czasu- zaczęła.
-Aha?
-Co do naszej ostatniej rozmowy- zignorowała mnie. -Wiesz co masz zrobić?
-Wiem- odpowiedziałam krótko.
Zauważyłam, że to porządna babka. Wie czego chce. Jestem dokładnie taka jak ona. To moja taka druga połówka. Ale nie, nie chodzi mi o romans. Byłaby moją dobrą przyjaciółką. Mogłaby nią być, ale ja tu nie zamieszkam na stałe. Mam już w planach powrót do domu. Starego, dobrego, ciepłego... A z resztą!
-Powinnaś przygotować się do tego psychicznie.
-To znaczy?- zaniepokoiło mnie to.
Ta robota wydawała się łatwa, ale...
-Możesz wymięknąć.
Okey... Przełknęłam głośno ślinę, a dziewczyna spojrzała na mnie ostrym wzrokiem.
-Widzimy się już jutro, wiec pamiętaj o tym, co ci powiedziałam- wyszła trzaskając drzwiami.
Mamo!


Oczami Celiny

-No to papa- pocałowałam Juliana i weszłam do domu.
Pierwsze co zrobiłam to weszłam do łazienki i wzięłam gorącą kąpiel. Po takim dniu to tylko chcę leżeć, leżeć, leżeć... Chcę cofnąć czas i teraz delektować się chwilami wolności w wakacje. Jejku, szkoła jest pojebana. I chyba każdy tak uważa. Umyta i przebrana rzuciłam się na łóżko włączając telewizor. Jednym ruchem przełączyłam na Nickelodeon. Tak, jestem szesnastolatką. Tak, lubię oglądać bajki, a szczególnie Króla Juliana. Haha, może dlatego, że przypomina mi mojego chłopaka? W każdym bądź razie, szczam ze śmiechu jak to oglądam.
-Celina!- dobiegł z dołu przeraźliwy krzyk mojej matki.
-No co?!- wydarłam się na cały dom.
-Chodź tu!
Zeszłam na dół i usiadłam na kanapie.
-Ktoś do ciebie.
Odwróciłam się i zobaczyłam Szymona. To znów ten mój głupi sąsiad, którego tata jest żulem Stanisławem. Ale przynajmniej on jest przystojny. Na pewno to nie jest cecha po ojcu.
Poleciłam ruchem ręki, by ruszył za mną. Zaprowadziłam go do mojego pokoju, bo przecież nie będziemy rozmawiać w progu.
-No?- zapytałam rzucając się na łóżko.
-Hej- uśmiechnął się.
-Hej. Po co przyszedłeś?- wyłączyłam telewizor, o którym wcześniej zapomniałam.
-Nooooo... Po prostu- wzruszył ramionami. -Nie mogę przyjść do swojej pięknej sąsiadki?
-Sąsiadką - to możesz mnie nazywać, ale piękną - już nie.
-Okey, okey... Przystopuj kochanie!
-Jakie kochanie?!- rzuciłam w niego poduszką. -Tak też mnie nie nazywaj!
-Przepraszam, brzydka sąsiadko!- uśmiechnął się przepraszająco.
-Brzydka?
-Nie mogę cie nazywać piękną, więc niech zostanie, że jesteś brzydką.
-Nie o to mi chodziło, a poza tym, tak też nie możesz mnie nazywać!


Oczami Lidii 

Chodząc po mieście oglądałam wystawy sklepów. ładne, ładne, to też ładne, to już nie, a to....
-BU!
-Kurwa, Sebastian!- pisnęłam. -Sumienia nie masz?!
-Oj, przepraszam skarbie- objął mnie w talii.
-Puść mnie, ty zasrany idioto- próbowałam wydostać się z jego objęć.
-A buzi?- zrobił słodki dziubek.
-Nie będzie- kopnęłam go w kostkę i zrobiłam dwa kroki do tyłu.
-Ała?
-Dobrze ci tak- wypięłam język.
-Otwórz pepsi- zacisnął pięść wystawiając kciuk na zewnątrz. A wiec, zrobiłam to, co kazał. -Jesteś sexi! Haha!
Popierdolony licealista z czarnym humorem. Czas się na nim odegrać.
-Otwórz colę- powtórzyłam jego ruchy, a on poszedł w moje ślady. -Szczasz na pole! Haha!
Buja? Buja! 1:1, kochanieńki. Lecz dopiero zauważyłam, że stoimy w centrum miasta i wszyscy się na nas gapią. Bravo!
                                                               ***
Hej ^^
jestem z siebie dumna, że napisałam ten rozdział :o Ale to dlatego, że zobaczyłam rozdział dodany przez Kazika, haha! xD Nie chciałbym być gorsza, więc... :p
No to, krótki, tak wiem, ale i tak się starałam :D
I co jeszcze? A i pojawiła się ankieta, więc głosujcie i zadawajcie pytania w zakładce "Pytania i uwagi", bo jest ich strasznie mało i mam wrażenie, że się mnie boicie xD Ale na prawdę nie ma czego c:
No to do następnego  :*


niedziela, 17 sierpnia 2014

10. ^Lubisz placki^

Oczami Lidii

Pierdolę nie robię! Kto robi imprezę we wtorek?! A tera do szkoły z worami pod oczami. Weszłam do kuchni.
-Dobry- przeciągnęłam się.
-Dzień dobry- wujek spojrzał na mnie spod gazety.
Wzięłam sobie miskę i wsypałam płatków. Wróciłam do stołu i usiadłam na moje miejsce. Tak, zajmuję je zawsze. I moja rodzina już się do tego przyzwyczaiła.
-Nie wyspałaś się?- zapytał mężczyzna odkładając gazetę.
-Nie- ziewnęłam.
-Widać- zaśmiał się. -Nie jedz tego- ostrzegł mnie, gdy już miałam włożyć łyżkę płatków do buzi.
-Czemu?- spojrzałam na wuja.
-Bo... Albo rób co chcesz- mruknął zrezygnowany, ale ciągle uważnie mnie obserwował. Okey.. To trochę dziwne.
Spojrzałam w moją miskę. Miska - jak miska, ale chyba coś z tym mlekiem jest nie tak. Albo po prostu tak mi się wydaję. E tam! Jem, bo głodna jestem. Spróbowałam i wszystko wyplułam. Fu! Co to było?!
-Chyba te mleko się zepsuło- powiedziałam płucząc sobie buzię wodą.
-To sok.
-Co? Sok się zepsuł?
-O kurka wodna!-krzyknął wujek. Skąd on takie coś zna?! -Wlałaś sobie sok zamiast mleka.
Walnęłam się otwartą ręką w czoło. Zaspana - to ja jestem, ale żeby takie coś. OMG... Ja to chyba dostanę medal, za najgłupszą blondynkę w historii.
-Dzień doberek- przywitała się Sylwia stojąca w progu jadalni.
Na dobry dzień raczej się nie zapowiada. Jak widać to nie tylko ja wyglądam okropnie.
                                                       * * *
-Jak wczoraj na balu usłyszeliście organizujemy wycieczkę tygodniową do Hiszpanii tylko dla waszej klasy- uśmiechnęła się nauczycielka. -Wycieczka będzie już za tydzień, dlatego teraz rozdamy wam papiery, które wasi rodzice będą musieli wypełnić- wzięła do ręki plik kartek. -Tam napisana jest kwota, którą musicie zapłacić i spis najpotrzebniejszych rzeczy oraz inne szczegóły.
Kobieta dała mi kartkę, którą złapałam i zaczęłam czytać w mgnieniu oka. Bla, bla, bla... O będziemy mieszkać w pięciogwiazdkowym hotelu! Muszę tam pojechać. Tu jeszcze pisze, że pójdziemy na plażę. Plaża w październiku?! Dobra, dziś jest pierwszy października, ale jednak jest zimno. Wow! Ale to jest Costa Brava! To już zmienia postać rzeczy. Muszę pójść na tą plażę!
-Pojedziemy już w ten poniedziałek, więc proszę was o przyniesienie tych kartek na jutro- zakończyła swój monolog nauczycielka.
Przynajmniej to postawiło mnie na nogi. Szczerze mówiąc, to jak rozejrzałam się po klasie to nie było takiej osoby, która by nie przysypiała. No hello! Kto w ogóle robi bale we wtorki?!


Oczami Sylwii

Podeszłam do mojej szafki i wrzuciłam do niej książki.
-Jestem!- uśmiechnęła się Paula.
-Widzę- odwzajemniałam uśmiech.
-Wieeeeeesz?
-Wieeeeeem.
-No, na pewno tego nie wiesz, a więc słuchaj- zaprowadziła mnie na ławkę.
-A właśnie, dlaczego taka energiczna się stałaś? Przecież jeszcze chwilę temu zasnęłaś na lekcji.
-No to słuchaj... Bartek zaprosił mnie na randkę- pisnęła.
-To świetnie!- przytuliłam ją.
Kurczę, wreszcie im się udało! Wcześniej Paulina twierdziła, że nie, to nie jest facet dla niej, a teraz cieszy się jak nie wiem co. No to mamy jedna parę z głowy.
-To idziemy?- zapytałam.
-No niby gdzie?- zdziwiła się.
-Emm... Na hiszpański?
-Aaaaa... Przepraszam, teraz zaczynam wszystkiego zapominać- uśmiechnęła się przepraszająco.
-Ach, ta miłość!
-Oj, zamknij się.
Zebrałyśmy swoje rzeczy i BUM! Przywaliłam w coś, a raczej to w kogoś, a tym kimś był - Bartek. Rzygam tęczą!
-Witam- zignorował mnie i podszedł do Pauli.
Odsunęłam się, żeby im nie przeszkadzać.
-No czeeeeeść.
Jak oni się na siebie patrzyli, o ludy! Tylko rzygać i srać. No i jak zgadywałam - zaczęli flirtować, ale tak, że pół szkoły słyszało ich zarywki.
-To ja lecę na hiszpański- powiedziałam.
Cisza.
-Dzisiaj umówiłyśmy się na zakupy, pamiętasz?- zapytałam.
Cisza.
-Szkoła się pali- kontynuowałam.
Cisza.
A w dupie wszystko! Idę dalej. No i podreptałam do klasy, i co? I BUM! I znów kurna w kogoś przywaliłam. Tym razem to był Julian.
-Sorry- mruknęłam i już chcieliśmy się wyminąć, kiedy to pojawił się Sebastian.
-Witam państwa- uśmiechnął się. -To jest Sylwia, a to Julian- wskazał na nas.
-Chodziliśmy do tego samego gimnazjum, więc wiesz... Poznaliśmy się już- odpowiedział Kot.
-Och, ale to nic nie szkodzi- machnął ręką. -Lubisz placki?- z tym pytanie zwrócił się do mnie.
-Tak- weszłam z chłopcami do klasy i usiedliśmy na ławkach.
-A ty?
-No ba- odpowiedział bez namysłu Julian.
-Ty lubisz placki i ty lubisz placki, ja lubię placki, cała szkoła lubi placki, wszyscy lubią placki i dlatego wszyscy są szczęśliwi!- wrzasnął jak baba, gdy zobaczy wyprzedaż. -Ale to nie ważne, bo ważne jest to, że wy lubicie placki i to was właśnie łączy- zakończył swoją przemowę.
-Pierdolnij się ręką, albo książką, albo szafką, albo kurwa żelazem- podsumował to wszystko szatyn.


Oczami Sebastiana

Dzwonek i koniec hiszpańskiego. Przed lekcją przybliżyłem do siebie Sylwie i Juliana. No bo hello! Musze ich zeswatać wreszcie i mieć większy dostęp do Lidii.
-Co odbiło ci przed hiszpanem?- dogonił mnie szatyn.
-A nic- chciałem skończyć temat, bo co się będę tłumaczyć.
-To znaczy?- chłopak dalej nalegał.
-To już nieważne, a ja powiem ci co jest ważne. Myślałem nad zakupem czołgu.
-Po jakiego grzyba ci czołg?
-No ja zawsze chciałem mieć czołg, a kto by nie chciał?
-No fakt. Fajnie by wtedy było- rozmyślił się Julian.
-No właśnie! No i pomyślałem, aby kupić czołg na raty.
-On kosztuje chyba z milion złotych!
-No wiem, ale spójrz. Zapłacę jedną ratę, czyli jednego tysiąca i wsiądę do tego czołga na jazdę próbną. No i wtedy ucieknę i nie będę musiał oddawać reszty pieniędzy.
-Złapią cię- mruknął mój kolega.
-No to co.
-Zrobią ci coś- spojrzał na mnie.
-A co mi mogą zrobić? Przecież mam czołg- skończyłem i skręciłem do toalety.
Spojrzałam w lustro. Wyglądam lepiej niż podejrzewałem. Wyszedłem z pomieszczenia i szczęście dało mi Lidkę.
-Hej- zagrodziłem jej drogę.
-Hej- schowała telefon do kieszeni.
-Jak tam moje kochanie?
-Morda w kubeł, kochanie- uśmiechnęła się.
-Spokojnie, kochanie...
-Czego chcesz, kochanie?- zapytała. Chyba nasza rozmowa wybiła ją lekko tropu.
-Co powiesz na kawę po szkole, kochanie?
-Bardzo mi przykro kochanie, ale lecę tylko na milionerów.
-A więęęęęc...- przeciągnąłem. -Kochanie, dasz mi złotówkę?
-Po co ci złotówka, kochanie? Przecież kręcą mnie milionerzy.
-Jeśli każdy na świecie da mi złotówkę, wtedy będę milionerem, kochanie. Ba! A nawet więcej!
-Haha! A więc proszę- dała mi złotówkę. -A teraz żegnaj, kochanie- i śmiejąc się zniknęła w tłumie uczniów.


Oczami Kasi

Idę, idę, idę, idę... Kurwa, kto jest takim egoistą, żeby zostawić mnie samą sobie? Wczoraj jeszcze po mnie przyjechali, a teraz? A teraz idź, skacz, tocz się... Dla nich to obojętne.
Otworzyłam drzwi i trzasnęłam nimi tak, aby wszyscy słyszeli. Niech wiedzą, że wróciłam i że jestem głodna. Bardzo głodna. Rzuciłam torbą o podłogę i położyłam się na kanapie.
-O, już jesteś?- zapytała bardzo spostrzegawcza ciotka.
-Jak widać- odpowiedziałam i włączyłam telewizor.
-A więc... Jak było w szkole?
-A jak miało być?
-No nie wiem...
-No to ciocia widzi- skończyłam temat i zajęłam się wpatrywaniem się w głupi ekran, na którym leciał taki serial, że oglądając go, można byłoby przespać całe swoje życie.
-Jest coś do żarcia?- zapytałam po chwili ciszy.
-Tak, jak dziewczyny wrócą, to nakryję do stołu- usłyszałam za ściany.
No i teraz czekaj nie wiadomo ile.
                                                      * * *
Po obiedzie udałam się do swojego pokoju i zajrzałam do książek. To straszne, bo ja i książki. Ble, to nie pasuje, o nie! No, ale pomijając fakt, że odrobiłam pracę domową z matmy, zmęczona włączyłam laptop i zalogowałam się na facebook'a. Nudy, nudy, nudy... Ech, idę się przejść. Założyłam buty i wyszłam na dwór. Gdy zamykałam drzwi, podeszła do mnie jakaś dziewczyna. Wyglądała trochę przerażająco dziwnie i... naturalnie?
-Cześć, mieszkasz tu?- zapytała mnie.
-No, a jak sądzisz. A z resztą, nie chcę tu mieszkać.
-Ale czekaj, bo możesz mi pomóc.
-Co? A w ogóle, jak się nazywasz?
-Laura, Laura Mogielska- podała mi rękę.
-I czego tu szukasz?
-Otóż w tym domu podomierz mieszka Lidia.
-Nie używaj takich niezrozumiałych i nieużywanych słów- upomniałam ją. -Ale tak, mieszka tu. I co?
-Ona chyba randkuje z Sebastianem Królem, a to mój chłopak, znaczy były- powiedziała.
-No tak słyszałam, ale to on się do niej lepi- podsumowałam krótko.
-Chciałabym go odzyskać.
-A to moja sprawa?
-Nie lubisz jej, bo pałęta ci się pod nagami- zaczęła, kiedy chciałam już odejść. -Możemy pomóc sobie nawzajem.
-Co mam robić?- odwróciłam się do niej.
                                                               ***
Witam! :)
Już jest 10 rozdział i obawiam się, ze to ostatni rozdział w te wakacje ;(  Bo jeszcze muszę skończyć rozdział na tamtym blogu, a napisanie trochę zajmuję, więc zapewne dodam go dopiero na początek września.
UWAGA!
Nie będę mogła dodawać rozdziałów w roku szkolnym tak, jak wcześniej, bo teraz będę miała dużo nauki i ogólnie zawał i nie wyrobię się, ALE rozdziały będą dodawane, wiec... Tak czy inaczej, trzeba korzystać z wakacji i kropka! ;D
A wracając do rozdziału to nawet mi się podoba. Wreszcie mogę poczuć się dobrze, bo mam pomysł na następny rozdział c: A Wam podoba się rozdział 10?
Do następnego ;*
                                                      Śnieżyyynka ♥


środa, 13 sierpnia 2014

Versatile Blogger Award

Zostałam nominowana do Versatile Blogger Award, za co bardzo dziękuję ♥
Co należy zrobić będąc nominowanym? 
1. Podziękować osobie, która cię nominowała:
Bardzo dziękuję http://wake-me-up-and.blogspot.com/   :)
2. Pokazać nagrodę Versatile Blogger Award:

3. Ujawnić 7 faktów o sobie.
Uwaga, uwaga! Lecimy:
1. Nie lubię ciast, ciastek i tortów xD
2. Uwielbiam Torresa ♥
3. Wszyscy wielbią moje duże, czarne oczyska *,*
4. Nie lubię żadnych seriali :D
5. Wszyscy chcą zeswatać mnie z takim kolesiem, którego nawet nie lubię (dzięki!) :>
6. Codziennie o 18:30 wychodzę biegać :3
7. Mam nazwisko po królu c:

4. Nominować 7 (lub więcej) blogów:
1. http://phii-inna.blogspot.com/
2. http://nothing-is-forever-baby.blogspot.com/
3. http://find-me-fanfiction.blogspot.com/
4. http://one-4-you.blogspot.com/
5. http://enjoyyeveryymoment.blogspot.com/
6. http://when-eyes-are-wandering-in-the-dark.blogspot.com/
7. http://elizatakesphotoss.blogspot.com/

No to koniec :D

A rozdział zostanie dodany już niedługo :D

Liebster Award II

Dziękuję bardzo za nominacje: wake-me-up-and.blogspot.com i http://phii-inna.blogspot.com/
,Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za "dobrze wykonywaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechniania. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na jedenaście pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz jedenaście osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im jedenaście pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.''
Pytania zadane przez Ciasteczkową:
1. Jaki jest Twój ulubiony rodzaj muzyki?
Hmm... Słucham to, co wpadnie w ucho, ale chyba najczęściej słucham K-popu :D
2. Gdybyś musiała, wybrałabyś okulary czy soczewki kontaktowe?
Okulraki ^^ Jakoś bardziej mi się podobają i zakładanie soczewek mnie przeraża :o 
3. Gdybyś miała wybierać: liceum czy technikum, co byś wybrała i dlaczego? Jeśli już uczęszczasz lub uczęszczałaś, czy zmieniłabyś wybór?
Jeszcze nie wiem, bo to przecież przede mną :D Wiem, że już bardzo niedługo, ale nie chcę na razie o tym myśleć :) Chyba technikum ekonomiczne, bo to u nas rodzinne :) 
4. Wolisz odpoczynek bierny czy czynny?
Czynny :D
5. Jesteś bardziej duszą towarzystwa czy raczej samotnikiem?
Zdecydowanie jestem duszą towarzystwa, bo mam dużo znajomych ^^
6. Czy chciałabyś się cofnąć w czasie? Jeśli tak, to do którego momentu Twojego życia i dlaczego?
Tak, do czasów dzieciństwa, kiedy wszystko było takie proste... <3
7. Wolałabyś być w związku z osobą, którą kochasz, czy z osobą, która kocha Ciebie?
Z osobą, która kocha mnie. 
8. Niedługo są urodziny Twojej najlepszej przyjaciółki i obiecałaś jej, że przyjdziesz. Zaraz później dowiadujesz się, że Twoi rodzice zabierają Cię na Twoje wymarzone wakacje (właśnie w ten sam dzień, kiedy są urodziny Twojej przyjaciółki) i już mają bilety. Co robisz: odwołujesz wyjazd na wakacje czy ważne spotkanie z przyjaciółką?
Może będę chamem, ale jadę z rodziną, ale nie zostawiam przyjaciółki na lodzie, o nie! Myślę, że robię takie wcześniejsze przyjęcie niespodziankę i daję jej prezent, a potem wyjaśniam wszystko. No i jakoś tak, by wyglądało :D
9. Gdybyś zauważyła, że jakiś przestępca i Twój ukochany pies zaraz spadną z urwiska, a miałabyś możliwość uratować tylko jedną osobę, czyje życie byś wybrała?
To bardzo trudne pytanie, ale nie jestem Panem Bogiem i nie moja sprawa osadzać ludzi, ale chyba wybrałabym przestępce, bo pies jednak jest bardzo wiernym przyjacielem, a wierny przyjaciel to taki, który jest godzien nawet dla ciebie umrzeć... ♥
10. Bardziej odnajdujesz się w świetle dnia czy w mroku nocy?
W dzień, bo jeszcze nie nauczyłam się kopać piłkę w ciemności xD
11. Spotykasz się z taką sytuacją: idziesz sobie spokojnie ulicą i nagle zaczepia Cię grupa ludzi. Proponuje ci spełnienie Twoich wszystkich marzeń w zamian za wykonanie pięciu przestępstw. Co robisz: przyjmujesz propozycję czy sama decydujesz o swoich marzeniach?
Nie, nie i jeszcze raz nie! Marzenia są po to, żeby je spełniać, ale samemu. Co to za frajda i w ogóle co to za marzenia, które są spełnione przez inną osobę... 
Pytanie zadane przez Tiinkę:
1. Co uważasz za największą porażkę współczesnych czasów?
Szczerze? To chyba politykę. Każdy wie dlaczego -,- 
2. Co najbardziej chciałabyś zmienić w sobie i dlaczego? 
Hmm... To dosyć ciężkie pytanie, ponieważ nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Ale uważam, że chciałbym w sobie zmienić niektóre cechy mojego charakteru. Czasami jestem zbyt porywcza. I jeszcze może włosy, bo mam krótkie, a bardzo ostatnio naszła mnie ochota na baaaaaardzo długie włosy *.*
3. Twój największy sukces życiowy? 
Nie wiem... 3 miejsce na zawodach? 
4. Jaki był Twój najpiękniejszy sen? 
Kurczę... Myślę, myślę, myślę i chyba taki, że spotkałam się z moim idolem na imprezie xD Ale miałam duuuuuużo fajnych snów  U.U
5.  Co w Twoim życiu jest najważniejsze? 
Sport <33333333333333333
6. Jaka jest twoja ulubiona bajka?
Kraina Lodu <333
7. Jaki musi być twój książę z bajki? 
Miły, wysoki, brunet, czarne oczy, wysportowany, szanujący dziewczyny no i chyba na tyle ;p 
8. Co myślisz o facetach? Jaka cecha najbardziej cię w nich denerwuje? 
Faceci? Ja uważam, że nie wszyscy faceci są tacy sami. Może pod jakimś względem są identyczni, ale na ogół to każdy jest inny. Najbardziej mnie w nich denerwuje kiedy to bawią się uczuciami innych. Szczerze? Znam strasznie dużo takich facetów, którzy chodzili z dziewczyną dwa tygodnie, a potem rzucili ich jak śmiecia :< 
9. Bez czego nie potrafisz normalnie funkcjonować, bez czego nie wyobrażasz sobie życia?
Bez piłki nożnej. Ja to kocham i to, to napełnia mnie dobrym humorem. Czasami to ja wolę iść na boisko niż na lody czy coś takiego. Dla mnie piłka jest takim tlenem, bo bez niej smutno byłby mi żyć. I jak mam jakiś problem - to idę grać w piłkę ♥
10. Co najbardziej irytuję cię w ludziach?
To egoizm. Jak ludzie myślą, gadają i robią coś tylko i wyłącznie dla siebie samego. Czasami ludzie potrzebują ich pomocy, a oni są tak zapatrzeni w siebie, że widza tylko i wyłącznie czubek własnego nosa.
11. Czy pisząc bloga czerpiesz inspiracje z własnego życia? Jeśli tak to na przykład jakie?
Taaaaak ^^ Razem z moją przyjaciółką często się spotykamy i ruszamy "na miasto", a wtedy spotykają nas różne przygody, które zapisuję tutaj. A i jeszcze teksty mojej przyjaciółki i znajomych, a szczególnie jednego (Kot xD) . No i tutaj stworzyłam bohaterkę podobną do mojej przyjaciółki :)

Teraz powinnam nominować blogi, ale tego nie zrobię, ponieważ na moim drugim blogu nominowałam wszystkie blogi jakie znam i jakie czytam, a nie chcę po prostu nominować na chybił-trafił :D Ale jeszcze raz dzięki <3

sobota, 2 sierpnia 2014

9. ^Przestaniesz się tak na mnie gapić^

Oczami Celiny

-Przyjadę po ciebie za dwie godzinki- przypomniał mi Julian i machając mi na pożegnanie, zniknął za murami szkoły.
Mam dwie godzinki na dotarcie do domu. Dzisiaj pogoda nie dopisuje. Jest wietrznie i niestety zimno. Wsiadłam do metra i obserwowałam jakąś babkę, która mocowała się z parasolką. Ona chyba nie umie zamknąć tej parasolki. Mam jej pomóc? Nie... Wolę sobie pooglądać. Chyba zrobię zdjęcie, to starczy mi na dłużej. Zanim zdążyłam zauważyć, metro mknęło już do ostatniej stacji. O kurcze blade! Przegapiłam moją stacje. Wysiadłam jak najszybciej z pojazdu i usiadłam na ławce. I teraz muszę czekać na kolejne metro, kolejne dwie minuty. Niby nic, ale troszeczkę mi się śpieszy! Podjechało i znów był huk, ryk, pisk. Nie lubię podróżować komunikacją miejską! Wsiadłam i odnalazłam wolne miejsce koło jakiegoś faceta. Usiadłam i rozejrzałam się dookoła. W tym samym momencie zadzwonił mój telefon. Odebrałam i usłyszałam dziewczęcy głos należący do mojej przyjaciółki - Wioletty.
Dziewczyna miała problem dotyczący jej sukienki na bal. Próbowałam jej doradzić w tej kwestii, ale nie wiele mogłam, bo w metrze było tak głośno, że nic nie było słychać. Ale z czasem jakoś nauczyłam się rozmawiać w tym hałasie. I zaczęła się gadka. Bla bla bla bla... Czas mijał. Gdy metro dojechało do ostatniej stacji znów walnęłam się otwartą ręką w czoło. Muszę pojechać trzeci raz metrem. Chyba powiedzenie: "Do trzech razy sztuka" w tym przypadku się sprawdziło. No i ponowne, cholerne, dwie minuty czekania na te głupie metro. Szczerze mówiąc to chyba szybciej zeszło by mi się, gdybym poszła piechotą. Tak, na pewno.
Tym razem wsiadając usiadłam przy samym wyjściu i uważnie obserwowałam każdą mijaną stację. No i wreszcie wysiadłam prawidłowo.
Gdy wyszłam na chłodne jesienne powietrze, zaczęłam biec na moją ulicę. Wpadłam do domu jak oparzona i  otworzyłam lodówkę. Wyjęłam sobie wędlinę i zrobiłam sobie szybką i ubogą kanapkę. Zresztą i tak muszę teraz dbać o linię, więc troszeczkę głodówki nie zaszkodzi. Potem złapałam sok pomarańczowy i wślizgnęłam się do mojego pokoju. Spojrzałam na zegar i upiłam trochę soku. Julian nigdy się nie spóźnia, a moja kąpiel nie potrwa więcej niż pół godzinki, więc... NIE ZDĄŻĘ! Pobiegłam do łazienki i wzięłam szybki, na prawdę bardzo szybki prysznic i niezgodnie z moim zwyczajem jak najszybciej ubrałam się i zrobiłam sobie makijaż. Jeszcze szybko komórka i gotowe! W tym samym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi. Oho, to na pewno Julian. Zeszłam na dół i otworzyłam drzwi mojemu chłopakowi.
                                                               * * *
-Świetnie wyglądasz- pochwaliłam Wiolę na imprezce.
-Dzięki- uśmiechnęła się. -Ty również.
Haha! Ma się ten urok. Pociągnęłam Juliana na parkiet. Szczerze? Do rozpoczęcia balu brakowało jeszcze kilku minut, a ja już się świetnie bawiłam. Mam nadzieję, że jednak nikt i nic mi tego nie zepsuje. Ludzi przybywało, impreza robiła się coraz bardziej gorąca. Kątem oka zauważyłam tego mojego, mega przystojnego sąsiada, ale z jakim towarzystwem! Szedł sobie jak nic z Sylwią. To ta, która wypluła wodę na Juliana! Haha! Całe internety miały z niej ubaw. Na wspomnienie o tym filmiku o mało co nie wybuchłam śmiechem. To zawsze będzie śmieszne. No, ale wracając do tematu, to co ta idiotka robi z Nim?!
-Coś się stało?- spytał mnie Kot.
-Nie- mruknęłam i wtuliłam się w szatyna.


Oczami Sebastiana

Jestem na miejscu, czyli pod domem Lidii. To dzisiaj. Nie ukrywam, że jest mi cholernie nie wygodnie, ale mniejsza z tym. Zapukałem i nie musiałem długo czekać. W mgnieniu oka w drzwiach pojawiła się Pawłowska. WOW! Jak ona wyglądała! Kurde, teraz jeszcze bardziej jestem w niej zakochany i to z całą pewnością. Ona wygląda bosko. Nie mogę oderwać od niej oczu.
-Cześć- przywitała się.
-Witam piękna- wziąłem ją za rękę. -I to jeszcze jak piękna.
Blondynka spłonęła rumieńcem i ruszyliśmy w stronę szkoły. Cały czas ukradkiem zerkałem na Lidię i nie mogłem się nadziwić jej nadzwyczajnego piękna.
-Przestaniesz się tak na mnie gapić?- zapytała troszeczkę zdenerwowana dziewczyna.
-Spróbuję, ale nie obiecuję- szepnąłem jej do ucha.
Po paru sekundach dotarliśmy na miejsce. Gdy tylko przekroczyliśmy próg szkoły pan dyrektor zrobił nam pamiątkowe zdjęcie, z resztą jak każdemu i jedne zostawił, aby wkleić do szkolnej kroniki, a kopię dał nam. Świetne zdjęcie i jeszcze z jaką laską! No dobra, trzeba iść dalej. Pociągnąłem blondynkę za rękę w stronę sali balowej i stanęliśmy przed schodami.
-Trzeba zejść nimi na dół- poleciłem.
-Wiem, ale...- spojrzała mi prosto w oczy. -Nie umiem tańczyć.
Co?! A kto na dyskotece parę dni temu wywijał jak oszalały i był królem parkietu?!
-Umiesz. Przecież widziałem.
-No tak, ale to było dawno i..
Wziąłem licealistkę pod rękę i pociągnąłem ją na schody. Gdy schodziliśmy do sali wszystkie oczy zwrócone były na nas. Ludzie byli pod wrażeniem, ale nie wiem czym. Moim garniturem? Czy może wyglądem Lidii? A może byli zdziwieni, że my i to jeszcze razem? Nooooo... Ale teraz to nieważne. Gdy tylko moja stopa dotknęła parkietu, złapałem Pawłowską w pasie i splotłem nasze dłonie. Leciał akurat jakiś wolny kawałek, więc czemu nie skorzystać z okazji?
                                           * * *
Nie ukrywajmy. Kawałek imprezy już zleciał. A Lidia... Och! Jak ona ślicznie wygląda. Te piękne, blond włosy swobodnie spadają jej na ramiona, a ta sukienka...
-Przestaniesz się tak na mnie gapić?- zapytała wkurzona blondynka, chyba dziś po raz piąty.
-Nie mogę! Co ja zrobię, że jesteś taka śliczna- puściłem jej oczko.
-Hej- na horyzoncie pojawiła się Emilia.
-Cześć- przywitała się.
No i jak to kobiety. Bla, bla, bla, bla.
-Kochani- zaczął dyrektor przerywając zawziętą rozmowę dziewczyn. -Dziękuję, że przybyliście tu aż tak licznie- uśmiechnął się.
-Zara się porzygam- mruknął do mnie Julian.
-Dzisiaj chcę ogłosić, że klasa pierwsza c- kontynuował mężczyzna. -Jedzie na wycieczkę tygodniową do Hiszpanii!
-Tak się ucieszył, że zaraz popuści- komentował Kot.
-Ty to widzisz wszystko w czarnych kolorach- dźgnąłem go łokciem.
-A szczegóły jutro na lekcji- oddał wreszcie mikrofon i zszedł ze sceny.
-Masz ochotę na taniec?- zapytał Kot.
-Weź się pierdolnij, bo coś ci się...
-Oj, ty to masz wymagania!- zaśmiał się chłopak, wstał i zniknął gdzieś w tłumie ze swoją dziewczyną.
Obejrzałem się na moją towarzyszkę. A ona dalej gada? No normalnie szczena opada. One tak mogą chyba całymi dniami.
Wyjąłem swój telefon i sprawdziłem godzinę. Dochodzi północ. Jednak wolałbym zostać w domu i usiąść przed kompem, a nie oglądać dyrektora wciśniętego w garniturek. On wygląda jak sardynka. No, ale dekoracje, które wieszałem z dziewczyną obok - są idealne. Nie ukrywajmy tego, że jednak do siebie pasujemy!
                                                  * * *
-Odprowadzisz mnie? Boję się chodzić sama nocą po mieście- przyznała Lidia po pierwszej w nocy.
-No jasne. Ale może ostatnia piosenka?
-No dobrze- zaśmiała się.
Gdy weszliśmy na parkiet akurat zaczęła się piosenka. Liczyłem na jakąś balladę, ale może być i to. Skończona piosenka = koniec imprezy. Noc, jak na tą porę roku była bardzo ciepła.
-Podobała ci się ta impreza?- zapytałem powoli znużony męczącym dniem.
-Noooooo...- przeciągnęła słodko blondynka. -Może być.
W pewnej chwili Lidka się zatrzymała.
-Nienawidzę cię- stwierdziła.
Cóż za odkrycie?
-Po co mi to mówisz- zapytałem rozbawiony.
Tia. Ona mnie nienawidzi. Hehe, dobry żart.
-Bo cię nienawidzę!- powtórzyła już bardziej stanowczym tonem.
-Od nienawiści już bardzo blisko do miłości.


Oczami Celiny

Ciągle zastanawia mnie postać Szymona. Czy on ot tak może mieć wszystkie dziewczyny? Bądźmy szczerzy... Najpierw zdobył mnie, a teraz Sylwie. To jest kurwa bad boy. Cholerny playboy, który zadaje ciosy, a one strasznie bolą. Ja chyba mam pomysł. Jak odegrać się na Szymonku... Dopiero zdałam sobie sprawę, że on nie wie o mnie i Julianie, wiec trzeba z tego skorzystać.
Złapałam mojego chłopaka za rękę i czym prędzej pociągnęłam go na parkiet. Tańcząc przybliżaliśmy się do pary, która jest na razie w centrum mojej uwagi.
-Oooo... Celina?- zapytał chłopak.
-Och, Szymon- puściłam rękę osłupionego Juliana. -Jak dawno cię nie widziałam- posłałam mu uśmiech.
-Masz rację, to może jutro po szkole kawa?- zapytał puszczając osłupioną tak samo jak Julian - Sylwię.
-Bardzo chętnie.
-Emmmm...- przeszkodził nam Kot. -Przedstawisz mnie?
-Ach, tak to jest Julian, a to Szymon- chłopcy uścisnęli sobie dłonie. -Ale my już musimy lecieć, prawda kochanie?
I zanim ktoś w ogóle zdążył się odezwać pocałowałam Juliana i wróciłam do tańca, ale już z dala od tamtej pary.
                                                ***
Witam, witam! :D
Trochę długo to trwało, ale mam coś na swoje usprawiedliwienie... Nie miałam przez pewien okres czasu internetu i zanim przyjechali ci ludzie trochę im się zeszło ;p No, ale jest :) I krótki też troszeczkę, ale nie zawsze mogę się tak rozpisywać c: No i pozdrowionka, no i...
Do następnego :*
                                                            Śnieżyyynka <3