Oczami Celiny
-Przyjadę po ciebie za dwie godzinki- przypomniał mi Julian i machając mi na pożegnanie, zniknął za murami szkoły.
Mam dwie godzinki na dotarcie do domu. Dzisiaj pogoda nie dopisuje. Jest wietrznie i niestety zimno. Wsiadłam do metra i obserwowałam jakąś babkę, która mocowała się z parasolką. Ona chyba nie umie zamknąć tej parasolki. Mam jej pomóc? Nie... Wolę sobie pooglądać. Chyba zrobię zdjęcie, to starczy mi na dłużej. Zanim zdążyłam zauważyć, metro mknęło już do ostatniej stacji. O kurcze blade! Przegapiłam moją stacje. Wysiadłam jak najszybciej z pojazdu i usiadłam na ławce. I teraz muszę czekać na kolejne metro, kolejne dwie minuty. Niby nic, ale troszeczkę mi się śpieszy! Podjechało i znów był huk, ryk, pisk. Nie lubię podróżować komunikacją miejską! Wsiadłam i odnalazłam wolne miejsce koło jakiegoś faceta. Usiadłam i rozejrzałam się dookoła. W tym samym momencie zadzwonił mój telefon. Odebrałam i usłyszałam dziewczęcy głos należący do mojej przyjaciółki - Wioletty.
Dziewczyna miała problem dotyczący jej sukienki na bal. Próbowałam jej doradzić w tej kwestii, ale nie wiele mogłam, bo w metrze było tak głośno, że nic nie było słychać. Ale z czasem jakoś nauczyłam się rozmawiać w tym hałasie. I zaczęła się gadka. Bla bla bla bla... Czas mijał. Gdy metro dojechało do ostatniej stacji znów walnęłam się otwartą ręką w czoło. Muszę pojechać trzeci raz metrem. Chyba powiedzenie: "Do trzech razy sztuka" w tym przypadku się sprawdziło. No i ponowne, cholerne, dwie minuty czekania na te głupie metro. Szczerze mówiąc to chyba szybciej zeszło by mi się, gdybym poszła piechotą. Tak, na pewno.
Tym razem wsiadając usiadłam przy samym wyjściu i uważnie obserwowałam każdą mijaną stację. No i wreszcie wysiadłam prawidłowo.
Gdy wyszłam na chłodne jesienne powietrze, zaczęłam biec na moją ulicę. Wpadłam do domu jak oparzona i otworzyłam lodówkę. Wyjęłam sobie wędlinę i zrobiłam sobie szybką i ubogą kanapkę. Zresztą i tak muszę teraz dbać o linię, więc troszeczkę głodówki nie zaszkodzi. Potem złapałam sok pomarańczowy i wślizgnęłam się do mojego pokoju. Spojrzałam na zegar i upiłam trochę soku. Julian nigdy się nie spóźnia, a moja kąpiel nie potrwa więcej niż pół godzinki, więc... NIE ZDĄŻĘ! Pobiegłam do łazienki i wzięłam szybki, na prawdę bardzo szybki prysznic i niezgodnie z moim zwyczajem jak najszybciej ubrałam się i zrobiłam sobie makijaż. Jeszcze szybko komórka i gotowe! W tym samym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi. Oho, to na pewno Julian. Zeszłam na dół i otworzyłam drzwi mojemu chłopakowi.
* * *
-Świetnie wyglądasz- pochwaliłam Wiolę na imprezce.
-Dzięki- uśmiechnęła się. -Ty również.
Haha! Ma się ten urok. Pociągnęłam Juliana na parkiet. Szczerze? Do rozpoczęcia balu brakowało jeszcze kilku minut, a ja już się świetnie bawiłam. Mam nadzieję, że jednak nikt i nic mi tego nie zepsuje. Ludzi przybywało, impreza robiła się coraz bardziej gorąca. Kątem oka zauważyłam tego mojego, mega przystojnego sąsiada, ale z jakim towarzystwem! Szedł sobie jak nic z Sylwią. To ta, która wypluła wodę na Juliana! Haha! Całe internety miały z niej ubaw. Na wspomnienie o tym filmiku o mało co nie wybuchłam śmiechem. To zawsze będzie śmieszne. No, ale wracając do tematu, to co ta idiotka robi z Nim?!
-Coś się stało?- spytał mnie Kot.
-Nie- mruknęłam i wtuliłam się w szatyna.
Oczami Sebastiana
Jestem na miejscu, czyli pod domem Lidii. To dzisiaj. Nie ukrywam, że jest mi cholernie nie wygodnie, ale mniejsza z tym. Zapukałem i nie musiałem długo czekać. W mgnieniu oka w drzwiach pojawiła się Pawłowska. WOW! Jak ona wyglądała! Kurde, teraz jeszcze bardziej jestem w niej zakochany i to z całą pewnością. Ona wygląda bosko. Nie mogę oderwać od niej oczu.
-Cześć- przywitała się.
-Witam piękna- wziąłem ją za rękę. -I to jeszcze jak piękna.
Blondynka spłonęła rumieńcem i ruszyliśmy w stronę szkoły. Cały czas ukradkiem zerkałem na Lidię i nie mogłem się nadziwić jej nadzwyczajnego piękna.
-Przestaniesz się tak na mnie gapić?- zapytała troszeczkę zdenerwowana dziewczyna.
-Spróbuję, ale nie obiecuję- szepnąłem jej do ucha.
Po paru sekundach dotarliśmy na miejsce. Gdy tylko przekroczyliśmy próg szkoły pan dyrektor zrobił nam pamiątkowe zdjęcie, z resztą jak każdemu i jedne zostawił, aby wkleić do szkolnej kroniki, a kopię dał nam. Świetne zdjęcie i jeszcze z jaką laską! No dobra, trzeba iść dalej. Pociągnąłem blondynkę za rękę w stronę sali balowej i stanęliśmy przed schodami.
-Trzeba zejść nimi na dół- poleciłem.
-Wiem, ale...- spojrzała mi prosto w oczy. -Nie umiem tańczyć.
Co?! A kto na dyskotece parę dni temu wywijał jak oszalały i był królem parkietu?!
-Umiesz. Przecież widziałem.
-No tak, ale to było dawno i..
Wziąłem licealistkę pod rękę i pociągnąłem ją na schody. Gdy schodziliśmy do sali wszystkie oczy zwrócone były na nas. Ludzie byli pod wrażeniem, ale nie wiem czym. Moim garniturem? Czy może wyglądem Lidii? A może byli zdziwieni, że my i to jeszcze razem? Nooooo... Ale teraz to nieważne. Gdy tylko moja stopa dotknęła parkietu, złapałem Pawłowską w pasie i splotłem nasze dłonie. Leciał akurat jakiś wolny kawałek, więc czemu nie skorzystać z okazji?
* * *
Nie ukrywajmy. Kawałek imprezy już zleciał. A Lidia... Och! Jak ona ślicznie wygląda. Te piękne, blond włosy swobodnie spadają jej na ramiona, a ta sukienka...
-Przestaniesz się tak na mnie gapić?- zapytała wkurzona blondynka, chyba dziś po raz piąty.
-Nie mogę! Co ja zrobię, że jesteś taka śliczna- puściłem jej oczko.
-Hej- na horyzoncie pojawiła się Emilia.
-Cześć- przywitała się.
No i jak to kobiety. Bla, bla, bla, bla.
-Kochani- zaczął dyrektor przerywając zawziętą rozmowę dziewczyn. -Dziękuję, że przybyliście tu aż tak licznie- uśmiechnął się.
-Zara się porzygam- mruknął do mnie Julian.
-Dzisiaj chcę ogłosić, że klasa pierwsza c- kontynuował mężczyzna. -Jedzie na wycieczkę tygodniową do Hiszpanii!
-Tak się ucieszył, że zaraz popuści- komentował Kot.
-Ty to widzisz wszystko w czarnych kolorach- dźgnąłem go łokciem.
-A szczegóły jutro na lekcji- oddał wreszcie mikrofon i zszedł ze sceny.
-Masz ochotę na taniec?- zapytał Kot.
-Weź się pierdolnij, bo coś ci się...
-Oj, ty to masz wymagania!- zaśmiał się chłopak, wstał i zniknął gdzieś w tłumie ze swoją dziewczyną.
Obejrzałem się na moją towarzyszkę. A ona dalej gada? No normalnie szczena opada. One tak mogą chyba całymi dniami.
Wyjąłem swój telefon i sprawdziłem godzinę. Dochodzi północ. Jednak wolałbym zostać w domu i usiąść przed kompem, a nie oglądać dyrektora wciśniętego w garniturek. On wygląda jak sardynka. No, ale dekoracje, które wieszałem z dziewczyną obok - są idealne. Nie ukrywajmy tego, że jednak do siebie pasujemy!
* * *
-Odprowadzisz mnie? Boję się chodzić sama nocą po mieście- przyznała Lidia po pierwszej w nocy.
-No jasne. Ale może ostatnia piosenka?
-No dobrze- zaśmiała się.
Gdy weszliśmy na parkiet akurat zaczęła się piosenka. Liczyłem na jakąś balladę, ale może być i to. Skończona piosenka = koniec imprezy. Noc, jak na tą porę roku była bardzo ciepła.
-Podobała ci się ta impreza?- zapytałem powoli znużony męczącym dniem.
-Noooooo...- przeciągnęła słodko blondynka. -Może być.
W pewnej chwili Lidka się zatrzymała.
-Nienawidzę cię- stwierdziła.
Cóż za odkrycie?
-Po co mi to mówisz- zapytałem rozbawiony.
Tia. Ona mnie nienawidzi. Hehe, dobry żart.
-Bo cię nienawidzę!- powtórzyła już bardziej stanowczym tonem.
-Od nienawiści już bardzo blisko do miłości.
Oczami Celiny
Ciągle zastanawia mnie postać Szymona. Czy on ot tak może mieć wszystkie dziewczyny? Bądźmy szczerzy... Najpierw zdobył mnie, a teraz Sylwie. To jest kurwa bad boy. Cholerny playboy, który zadaje ciosy, a one strasznie bolą. Ja chyba mam pomysł. Jak odegrać się na Szymonku... Dopiero zdałam sobie sprawę, że on nie wie o mnie i Julianie, wiec trzeba z tego skorzystać.
Złapałam mojego chłopaka za rękę i czym prędzej pociągnęłam go na parkiet. Tańcząc przybliżaliśmy się do pary, która jest na razie w centrum mojej uwagi.
-Oooo... Celina?- zapytał chłopak.
-Och, Szymon- puściłam rękę osłupionego Juliana. -Jak dawno cię nie widziałam- posłałam mu uśmiech.
-Masz rację, to może jutro po szkole kawa?- zapytał puszczając osłupioną tak samo jak Julian - Sylwię.
-Bardzo chętnie.
-Emmmm...- przeszkodził nam Kot. -Przedstawisz mnie?
-Ach, tak to jest Julian, a to Szymon- chłopcy uścisnęli sobie dłonie. -Ale my już musimy lecieć, prawda kochanie?
I zanim ktoś w ogóle zdążył się odezwać pocałowałam Juliana i wróciłam do tańca, ale już z dala od tamtej pary.
***
Witam, witam! :D
Trochę długo to trwało, ale mam coś na swoje usprawiedliwienie... Nie miałam przez pewien okres czasu internetu i zanim przyjechali ci ludzie trochę im się zeszło ;p No, ale jest :) I krótki też troszeczkę, ale nie zawsze mogę się tak rozpisywać c: No i pozdrowionka, no i...
Do następnego :*
Śnieżyyynka <3
Uouououou *.*
OdpowiedzUsuńSkomentuję szybciutko:
Super, świetny i wszystko gra :D
Super rozdział! ♥
OdpowiedzUsuńMam pytanie... Czy ty zawsze musisz tak fajnie pisać?! Onieśmielasz mnie... xD
Wydaje się, że zemsta Celiny... będzie słodka :3
Czekam ^.-
Już od pierwszego zdania mi się zaczęło podobać!!!
OdpowiedzUsuńKocham, kocham, kocham :3
Czekam na nn :>
http://nothing-is-forever-baby.blogspot.com/
Omomo ♥
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział !!!
Sebastian i Lidia 3 Oni są tacy słodcy :))
Czekam na kolejny i życzę dużo weny.
Do następnego.