poniedziałek, 6 kwietnia 2015

18. ^Ma ktoś może dwa^

Oczami Lidii

Parę dni później...

Próbowałam nie zasnąć. Nie śpij! Lidia, nie śpij! Co chwila biłam się po twarzy, a to wszystko przez to, że obiecałam wujostwu, że poprawię się z matmy. Co jak co, ale matematyka to moją mocną stroną nie jest. Wolę angielski. Lidia! Miałaś się skupić!
-A teraz do odpowiedzi przyjdzie numer...- usłyszałam zza biurka nauczyciela.
O nie... Proszę, tylko nie ja. Tylko nie ja! W tej chwili nasza klasa stała się najbardziej religijna na świcie. Nagle zadzwonił dzwonek, a wszyscy wybiegli nie patrząc pod nogi. Oby jak najdalej od matematyczki!
Wpadłam na stołówkę, po drodze łapiąc Emilkę. Usiadłyśmy przy wolnym stoliku, a od razu dosiedli się do nas Seba, Leon i Dominik.
-Co tam?- zagadał do nas Sebastian.
Pocałowałam go szybko w usta i wzięłam się za swoje drugie śniadanie. Emilka zamiast zrelaksować się po ciężkiej lekcji, wyjęła książki i zaczęła się uczyć.
-Schowaj to- poleciałam, ale rudowłosa mnie zignorowała. -I tak jesteś już wystarczająco mądra.
-Zdążę- przewróciła oczami.
-Idziemy gdzieś po szkole?- zapytał Sebuś.
-No nie wiem- westchnęłam. -Jest dziś strasznie zimno.
-No fakt- potwierdził chłopak, spoglądając za okno.
Padał deszcz, wił wiatr. Brrr... Oby tylko do domu.
Nie zauważyłam nawet, gdy przysiadli się do nas, inni znajomi.
-Ej, wzięliście referaty z biologii?- spytała Emilka, siedząc w zeszytach.
-O fuck, kompletnie o tym zapomniałam- trzasnęła się dłonią w czoło, Sylwia.
-To już twoje trzecie nieprzygotowanie- odezwała się Paulina. -Nie przepuści ci jeszcze jednego- stwierdziła z niesmakiem.
-Ma ktoś może dwa?
Wiśniewska rozejrzała się wokół i opadła ze zrezygnowania.
-Naprawdę nikt nie ma zapasowego?- załamała się. -A co by było gdyby wasz pies zeżarł wam waszą pracę domową?! Ja już tak miałam, i to nie raz- oburzyła się.
-Ale Sylwia, przecież ty nie masz psa- wtrąciła Paulina.
-Czy to jest teraz ważne? Czemu nikt nie ma drugiego referatu?- podniosła swoje ręce do góry w wymownym geście.
-W zasadzie to ja chyba mam dwa- wybąkał Julian. -Chcesz?
Sylwia zerwała się w jednej chwili na równe nogi i spojrzała na niego z taką wdzięcznością, że gdyby mogła, od razu rzuciłaby się na niego, dziękując mu za to.
-Tak- pisnęła.
Chłopak otworzył swój plecak i wyjął z niego plik kartek.
-Proszę.
-Dziękuję- brunetka podbiegła do niego i znając życie przytuliłaby go, ale coś, a raczej ktoś jej w tym przeszkodził.
Wkurwiona Celina obserwowała wszystko z bliska, zaciskając pięści. Jej wzrok zabiłby każdego, który znalazłby się w zasięgu jej 10 metrów. Jak dobrze, że wtedy zadzwonił dzwonek. Już drugi raz ratuje mi dziś dupę. Jesteś mu coś winna.
                                                           * * *
Przede mną ostatnia lekcja. Jest nią historia. Ten przedmiot znajduje się na drugim miejscu, na liście moich znienawidzonych przedmiotów. No, ale na ostatniej lekcji pisaliśmy sprawdzian, więc nie musiałam się uczyć.
Kiedy stałam przed salą z grupką znajomych, podszedł do nas Waldek. Ja pierdolę... Dziś tak mnie wkurza, że chętnie wykupiłabym mu dwumiesięczny bilet lotu dookoła świata, żeby już nie musieć oglądać jego krzywej mordy. Podszedł do nas z takim uśmiechem, jakby reklamował pastę do zębów.
-Czego się tak szczerzysz?- warknęłam.
-Ej, deska, bo na tobie popłynę- odpowiedział.
-Masz małego z klocków lego- nasza kłótnia trwała.
-Jakoś twojej starej nie przeszkadza.
-Sraj się.
Nie wiem czemu, ale on po prostu od niedawna uwielbia nazywać wszystkie dziewczyny deskami. Gdybym mogła pierdolnąć go choć jedną deską...
-Siemka, co tam?- podeszła do nas Wioletta.
Mam wrażenie, że od jakiegoś czasu podoba jej się Waldek. Co jak co, ale mimo to, że jest wredny i ma pedalskie imię, to niezła z niego dupa.
-Kup se pronto, jest dla desek.
-Powtórz jeszcze raz, bo nie równo się oplułeś- odburknęła, choć od razu na jej ustach pojawił się niewinny uśmieszek.
Rudowłosa zapięła swoją torbę i chciała już gdzieś iść, ale w dobrą porę zatrzymałam ją, ciągnąc za nadgarstek.
-Dokąd ci tak śpieszno?- zaśmiałam się.
-Jak najdalej od niego, jak najdalej od tego miejsca-szepnęła Emilia i pociągnęła mnie na stołówkę.
Dziękuję jej za to. Uratowała moje zdrowie psychiczne.


Oczami Sylwii

Po skończonej lekcji biologii i mojej piątce za referat, podbiegłam do Juliana i chciałam mu jeszcze raz bardzo podziękować. Przecież było oczywiste, że mnie spyta. Ona mnie nienawidzi.
-Dziękuję ci jeszcze raz za ten referat- stanęłam przed nim.
-Spoko. Napisałem drugi, bo ten pierwszy wydawał mi się niewystarczająco dobry, ale jak się okazało, oba były okej- zaśmiał się.
-Nie wiem, jak ci się odwdzięczę.
-A ja już nawet mam pomysł- oparł się o ścianę.
-No słucham.
-Jesteś okropna z biologii, przyznajmy- stwierdził. No fakt, za dużo tej nauki. Z trudnością idzie mi opanowanie chociaż części materiału. -Ale nieźle ci idzie z polskiego- ciągnął. -Jeśli chcesz to możemy się spotkać, a wtedy ty wytłumaczysz mi tą gramatykę, czy co, a ja biologię. Stoi?
-Eeeeee...- byłam na max'a zdziwiona propozycją. Czy właśnie moje marzenie miało się spełnić? Czyżby moja stara miłość wreszcie zwróciła na mnie uwagę?! -Jasne!
Jeszcze chwilkę pogadaliśmy, a potem każdy rozszedł się w swoją stronę.
-Wiesz co się stało?- szepnęłam Paulinie do ucha na historii.
-No co?
-Julian zaproponował mi korki z bioli- uśmiechnęłam się sama do siebie.
-Że, że, że co?!-zdziwiła się.
-Ciiii...- uciszyłam ją. Na szczęście historyk nawet nie usłyszał pisku Pauli i dalej zanudzał o wojnach perskich.
-Nie myślałam, że kiedyś to się stanie- ucieszyła się.
-To co, uczcimy to dzisiaj kawą po szkole?- złożyłam jej propozycję nie do odrzucenia.
-Nie mogę. Umówiłam się z Bartkiem- przyznała.
-Nie no, spoko.
Całą lekcję myślałam o głupich tematach, ale na pewno nie o lekcji. Dopiero ostatnie zdanie przed końcem historii wypowiedziane przez nauczyciela postawiło mnie na nogi.
-Będę z tego pytać na następnych zajęciach!
A jednak trzeba było go słuchać...
                                                           * * *
Kiedy weszłam do domu, wpadłam na Kaśkę i po prostu szczena mi opadła. Zawsze pomalowana była ciemnymi kosmetykami, ciuchy takie niegrzeczne, że tak powiem i nigdy, ale to po prostu nigdy się nie uśmiechała. A teraz? A teraz stała przede mną w ślicznej fryzurce, koszuli, z lekkim makijażem, a do tego jeszcze się uśmiechała! Co zrobiliście z moją kuzynką?! No co?! Stara Kasia nigdy by tak się nie ubrała, nie umalowała, a nawet nie uczesała!
-Co ci jest?- zapytałam, uważnie obserwując szatynkę.
-Cześć- przywitała się. -Jak samopoczucie?
-U mnie wszystko okej, ale u ciebie chyba nie za bardzo, hm?
-Czemu tak sądzisz?- wlała sobie trochę soku.
-Bo wyglądasz... inaczej?-dalej nie mogłam oderwać od niej oczu.
-Ach, taka mała zmiana. Podoba ci się?
-Jeszcze się pytasz? Wreszcie jesteś do naszej rodziny podobna- przytuliłam ją.
Od bardzo dawna nie byłyśmy sobie aż tak bliskie. Zrobiłyśmy sobie obiad, bo mamy akurat nie było w domu i zaczęłyśmy przy nim plotkować. Jeszcze nigdy tak dobrze się nie dogadywałyśmy. W pewnej chwili ktoś zapukał do naszych drzwi, a Kasia od razu poleciała otworzyć. Do salonu weszła Eliza, czyli jak dobrze pamiętam, koleżanka Katarzyny. Może ona tak na nią wpływa?
-Cześć- podała mi rękę Elizka. -Wow, jak ty ładnie wyglądasz- zwróciła się do kuzynki.
Aha, czyli jednak to nie ona.
Dziewczyny nawet nie zostały na chwilkę, tylko od razu wzięły swoje kurtki i ruszyły na miasto. A ja wzięłam swój plecak i ruszyłam do swojego pokoju z celem, żeby odrobić lekcje. Chociaż opornie mi to szło, to i tak jakoś dałam radę i przed dwudziestą lekcje były już odrobione. Po drodze odrobiłam też parę innych przedmiotów, których jutro nie mam. Potem mega zmęczona po prostu osunęłam się na łóżko i zasnęłam.


Oczami Elizy 

-Czekaj, jeszcze raz... Zrobiłaś tą swoją metamorfozę, żeby spodobać się mojemu bratu- nie dowierzałam szatynce.
-Sama powiedziałaś, że on lubi tylko takie grzeczne i poukładane dziewczynki.
-Zaskoczyłaś mnie tym- wzięłam łyka herbaty.
-Jak myślisz... Spodoba mu się?- zapytała.
-Z pewnością- uśmiechnęłam się. -Ślicznie wyglądasz i ogólnie, ale jest malutki minusik-  zauważyłam.
-To ta fryzura? Wiedziałam!
-Nie. To nie o fryzurę tu chodzi- oparłam się o łokcie. -Chodzi mi tu o twoje zachowanie. Jak wiesz, Łukasz lubi grzeczne dziewczynki, ale tak nie do końca. Musisz być bardziej szalona. Nie powinnaś bać się wygłupiać i bardzo dużo uśmiechać, siedzieć prosto, ale też od czasu do czasu potaplać się w bałaganie swojego pokoju- wybuchłam śmiechem. -Tego ostatniego nie bierz na poważnie!
-Okej- uśmiechnęła się.
-To skoro już chcesz tak bardzo podrywać mojego braciszka to może przyjdziesz do mnie w weekend na nockę, hm?- zaproponowałam.
-Bardzo dobry pomysł- przybiłyśmy sobie piątkę.
Musi jeszcze podrasować swój nowy image i będzie glansik.
                                                      ***
Cześć! :3
Już skończony rozdział, więc luzik :D
Jak wrażenia? :p
Ponieważ są święta, więc za bardzo rozdziału nie sprawdzałam, więc sorry tak bardzo c:
Ale mam taką jedną prośbę ;)
Kto przeczyta ten rozdział, to bardzo proszę, żebyście weszli w tego oto linka: http://wake-me-up-and.blogspot.com/  i skomentowali, przeczytali, itp:. :>
To blog mojej przyjaciółki i ma bardzo mało komentarzy, więc odechciało jej się pisać, ale jak będzie ich znów sporo to znów najdzie ją wena :* (ty leniu stary ♥)
Więc dziękuję bardzo <3
I miłego dnia ^^