niedziela, 13 lipca 2014

8. ^Wiem, wyglądam zajebiście^ + nowi bohaterzy w zakładce "bohaterowie"

Wolno podreptałam do sali matematycznej. Koniecznie muszę zadzwonić do Katy, bo co będzie jeśli
się na mnie pogniewa?! To moja przyjaciółka, a do tego dawno z nią nie rozmawiałam. Niestety ta odległość między nami działa swoje. Trudno to przeżyć. Ona tam, ja tu. Dwa różne światy...
A wracając do tematu - nienawidzę matematyki. Kto w ogóle ją wymyślił?! Nie powinni tego uczyć w szkołach. Ja jej nawet nie rozumiem i  na razie nie próbuję zrozumieć. Ech...
Otworzyłam drzwi i usiadłam w tej gównianej ławce. Po chwili profesorek dosłownie wleciał do klasy.
-Co on tak dziś promieniuje?- zapytał mnie Leon.
Uśmiechnęłam się tylko w ramach odpowiedzi i zaczęłam obserwować zmagania nauczyciela z gadającą grupką.
-Pawłowska, do odpowiedzi!- krzyknął.
O fuck! Ja nawet książki nie otworzyłam w domu.
-Ktoś może do pary?- spytał ten wredny pan, gdy podeszłam do tablicy. -Ciekawe, kto przyjdzie na ratunek młodej pani- uśmiechnął się wrednie.
-Ja- zgłosiła się Emilia.
Odetchnęłam z ulgą. Ona zapewne wszystko to umie i może uda mi się dostać z tego przynajmniej czwórkę.
Psor dał nam tam parę zadań do rozwiązania. Z dużą pomocą Emilki dostałam czwórkę. Oł-je. Po "zabójczej" lekcji matmy napisałam Katy sms'a. Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.
Wreszcie raczyłaś się odezwać?
Trochę głupio mi się zrobiło. Co jej odpisać? Po krótkiej chwili odpisałam:
Przepraszam... Dużo na głowie miałam. A co tam?
W oczekiwaniu na sms poszłam na stołówkę. Wzięłam sobie jabłko i usiadłam razem z Emilką.
-Dzięki za pomoc- uśmiechnęłam się przyjaźnie.
-Spoko. A z kim idziesz na jutrzejszy bal?
Dostałam zawału. On jest już jutro?! Seba mówił, że jest on we wtorek.
-Jaki jest dzień tygodnia?- spytałam.
Rudowłosa chyba wzięła mnie za idiotkę, ale po krótkiej chwili odpowiedziała:
-Poniedziałek.
-Bal jest już jutro!- wykrzyknęłam.
-Nie wiem, czy wiesz, ale właśnie to powiedziałam- stwierdziła dziewczyna.
Zadzwonił dzwonek. Jeszcze tylko cztery lekcje. Wytężyłam swój umysł i próbowałam sobie przypomnieć jakie mamy jeszcze lekcje. Może uda mi się wyjść ze szkoły odrobinkę wcześniej.Usiadłam w ławce i wyjęłam podręczniki od historii. Przez całą lekcję myślałam o tym, jak się wyrwać ze szkoły. Przecież musi być jakieś wyjście...
                                                   * * *
Ostatnia lekcja przede mną. To wf. Nie jestem maniaczką sportu, ale muszę jakoś to wytrwać.
-Dziś gramy w piłkę nożną!- krzyknęła pani od wf''u.
Ona jest jakaś chora. Ciągle się na wszystkich drze. A krótko mówiąc to wysoka pani po czterdziestce codziennie ubrana w te same dresy. Nie ma dzieci, ani nawet męża. W sumie, to mnie to nie dziwi. Kto by wytrzymał z taką jędzą?
-Rozgrzeweczka, dzieweczki!- wrzasnęła na nas nauczycielka.
Zaczęliśmy biegać wokół boiska. Mam słabą kondycję, dlatego już po dwóch kółkach ledwo trzymałam się na nogach. Gdy zrobiliśmy już cztery kółka pani podzieliła nas na drużyny. Nie wiem dlaczego, ale ona postawiła mnie na pozycji napastnika. Ja nigdy nie grałam na tej pozycji. Nawet nie wiem co na niej się robi? Dobra, będę biegać jak inne i jakoś będzie. Usłyszałam gwizdek i rozpoczęłyśmy grę. Kopałam piłkę byle tylko jak najdalej ode mnie. Jakoś chyba mi idzie. Biegam, kopię... Chyba tak powinno być. Gdy biegłam sobie truchcikiem razem z piłką w kierunku bramki przeciwnika poczułam mocny ból w okolicach kostki. Upadłam. W tym samym momencie usłyszałam gwizdek profesorki.
-Lidka na bramkę!- krzyknęła tak głośno, że aż dyrektor wyjrzał przez okno.
A myślałam, że będzie faul, czy coś takiego. No, ale wracając do rzeczywistości to rola bramkarza nie powinna być taka trudna.. Odbijam tylko piłkę i będzie supcio. Oho! Już zaraz będzie pierwszy strzał. Celina wzięła zamach, a ja zamiast rzucać się na piłkę - uciekłam z bramki. Hura ja! Nie ukrywam, że wyglądałam jak idiotka, ale ta piłka szła z taką prędkością, że mogło mnie zabić!
-Wyłaź z tej bramki- usłyszałam i poszłam znów na napastnika.
Gdy usłyszeliśmy ostatni w tym meczu gwizdek, od razu pobiegłyśmy... Poprawka - poczołgałyśmy się w stronę szatni. Byłam wykończona. Przebrałam się w normalne ciuchy i pożegnałam się z Emilką. No, na dziś dość tych wrażeń szkolnych. Teraz pora się rozerwać. Skierowałam się w stronę galerii handlowej. Przecież muszę jakoś wyglądać na jutrzejszej imprezie. A do tego idę z Sebastianem! No muszę wyglądać przy nim elegancko, ale nie za sztywno. Dwoma słowami - N A T U R A L N E   P I Ę K N O. I tego hasła na razie się trzymajmy.
Gdy byłam przed budynkiem ktoś otworzył mi drzwi. A któż by inny niż Sebastian.
-Witam piękna- puścił mi oczko.
-Cześć. Co ty tu robisz?- zapytałam.
No, hello! Który facet czekałby nie wiadomo na co przed galerią.
-Przecież musimy zrobić wspaniałe zakupy!- udawał roztrzęsioną dziewczynę.
Ja z nim kiedyś zwariuję!


Oczami Sebastiana

Już od godziny łaziliśmy po różnorodnych sklepach. Lidia przymierzyła chyba z tysiąc sukienkach i we wszystkich wyglądała przecudnie, ale żadnej nie kupiła. Logika dziewczyn... Chyba ich nigdy nie zrozumiem.
-Widzę dla ciebie śliczny garnitur!- wykrzyknęła.
-Kochanie, troszeczkę ciszej, bo są tu inni ludzie- szepnąłem jej do ucha.
Blondynka przyciągnęła mnie do jakiegoś sklepu i dała mi jakiś garnitur z wystawy. Taaaak, nie ma to jak kawał sztywnego materiału.
-Podoba ci się?- zapytała wskazując na garnitur.
No, szczerze mówiąc to był nawet spoko, tylko że ja... Nie chodzę w garniturach! Nie można na tą imprezę założyć... No na przykład koszuli i dżinsów?!
-Muszę?- spytałem.
-Musisz- odpowiedziała z uśmiechem i dosłownie wepchnęła mnie do przymierzalni.
Nie wiem, jak udało mi się włożyć ten garnitur, ale jakoś to zrobiłem. Uwaga, zaraz wyjdę i zrobię wielgachne wrażenie na Lidii. Wdech, wydech, uśmiech... START! Wyszedłem z przymierzalni po prostu promieniując swoją urodą.
-Łał!- zachwyciła się Niebieskooka. -Wyglądasz...
-Tak, tak... Wiem, wyglądam zajebiście!
Odpowiedział mi tylko dźwięczny śmiech blondynki. Spojrzałem w lustro. No, nie żebym się chwalił czy coś, ale wyglądam przerażająco przystojnie. Z resztą, jak zawsze!
                                                  * * *
Nie wiem jak Lidia to zrobiła, ale wreszcie kupiła sobie jakąś kieckę! Tylko, że ja jej nie widziałem, bo poszedłem do toalety. No, brawo dla mnie! Przegapiłem taki moment...
-To dzięki za dzisiejsze towarzystwo- uśmiechnęła się przed wyjściem z galerii. -To do jutra!
-Ej, czekaj!- zatrzymałem dziewczynę. -Odprowadzę cię.
-Nie trzeba- zarumieniła się. Ja to wiem jak działać na dziewczyny!
Nie odpowiedziałem tylko złapałem licealistkę za rękę.
-Miałaś kiedyś chłopaka?- zapytałem ni stąd, ni zowąd.
-Nie- zaprzeczyła ostro szesnastolatka.
Czemu tak ostro? Czyżby coś ukrywała? Nie... To głupi wariant. Nie zauważyłem kiedy dotarliśmy na miejsce. Oboje zatrzymaliśmy się i spojrzeliśmy sobie w oczy.
-No to do jutra- wymruczała.
Uśmiechnąłem się i powoli przybliżałem się, by ją pocałować. Tym razem zapewne, by się udało, ale niestety... Przerwała nam jakaś laska, krzycząc moje imię. WTF?! O co jej chodzi?
-Sebastian?! Och, to ty!- piszczała brunetka.
-L-L-Laura?- wybełkotałem. Dopiero teraz ją poznałem.
Lura podeszła do mnie i pocałowała mnie. Co?!
-To ja może nie będę wam przeszkadzać- stwierdziła szorstko Lidka i odwróciła się na pięcie.
-Nie czekaj!- zatrzymałem ją. -To Laura. Miesiąc temu byliśmy parą- dodałem.
-Niecały miesiąc- poprawiła mnie brunetka. -A ty to kto?
-Lidia. Przyjaciółka Seby- odpowiedziała oschle i rzuciła przeciwniczce niemiłe spojrzenie.
-Ja muszę już iść- rzuciłem i pożegnałem się z dziewczynami.
O kurwa! Ale wpadłem!


Oczami Sylwii

-To ja kończę- pożegnała się ze mną Paulina.
-No cześć- odpowiedziałam jej i zakończyłam połączenie.
To troszeczkę dziwne... Spędzamy ze sobą całe dnie, a gdy tylko wrócimy do domu rozmawiamy ze sobą godzinami.
Leżąc na swoim wygodnym łóżku i rozkoszując się chwilką spokoju usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Ciekawe kogo niesie.
-Proszę- powiedziałam na tyle głośno, by mój gość mógł swobodnie zrozumieć przesłanie.
-Cześć- przywitał się nieznajomy.
Nie kojarzę gościa. Czyżby jakiś... Szpieg?! Ha! Ja to mam wyobraźnie... Chyba widziałam tego gostka w szkole.
-Cześć- odpowiedziałam nieśmiało.
-Nazywam się Szymon i od kilku dni mieszkam niedaleko- wytłumaczył.
-Aha. Miło cię poznać, ale po co tu przyszedłeś?
-No bo...- zaczął. -Jutro jest ten bal, a ja nie mam z kim pójść i może chciałabyś wybrać się ze mną i...
-No jasne- przerwałam mu.
-No to przyjdę po ciebie jutro- uśmiechnął się.
-Okey. Pa- pożegnałam Szymona i zamknęłam drzwi.
Juhu! Tyle wygrać... Pierwszy raz zostałam zaproszona na imprę i to jeszcze z takim gościem. Paula będzie mi zazdrościła. Szybko wybrałam numer do mojej przyjaciółki i opowiedziałam jej dzisiejszą sytuację.
Spojrzałam na zegarek. OMG! Jest już północ. Rozłączyłam się pobiegłam do łazienki. Przynajmniej mam własną łazienkę. Nie ma to jak wielka chałupa! Wzięłam odprężającą kąpiel i dokładnie wytarłam się ręcznikiem. Odświeżona i zrelaksowana wsunęłam się pod cieplutką kołderkę. Po paru minutach zasnęłam.


Następnego dnia...

Oczami Kasi

Mój sen przerwał dźwięk budzika. Nie chcę do szkoły! W moim domu było mi dobrze, ale kurwa nie! Zawsze coś musi być na przekór. Wstałam i udałam się do mojej skromnej łazienki. Chociaż łazienka własna. Umyłam się i ubrałam. Dziś pierwszy dzień w mojej nowej szkole. Zrobiłam sobie makijaż i weszłam na górę do jadalni. A w ogóle to co to za wielki dom, aby nie było dla mnie wolnego miejsca?
-Dobry- mruknęłam ukazując swoją drobną sylwetkę w progu jadalni.
-Co to za dziewczyna?!- wrzasnęła jakaś blondynka siedząca przy stole.
-Ja mogę zapytać się ciebie o to samo- syknęłam siadając.
Znając moją rodzinę to oni mieli tylko jeną córkę - Sylwię.
-Ja tu mieszkam- powiedziała Niebieskooka.
-Ja też.
-Otóż Lidio...- zaczął wujek. -Nie było czasu ci powiedzieć, ale to jest moja bratanica.
-Och...- zaskoczona blondynka uśmiechnęła się do mnie. -Ty pewnie jesteś Kasia?
Cóż za błyskotliwość!
-Taaaak.
-Lidka, miło mi- wyciągnęła w moją stronę rękę.
-Tia... Jest coś do żarcia?- zignorowałam Lidię.
-Tak. To co widać- odpowiedziała ciocia.
Wzięłam sobie kromkę chleba i posmarowałam masłem. Robiąc to, obserwowałam kątem oka moją "kuzynkę". Położyłam plasterek sera na kanapkę i wlałam sobie sok pomarańczowy.
-No czego się tak gapisz?!- naskoczyłam na licealistkę.
-Ja już skończyłam. Dziękuję- zwróciła się do cioci Lidka. -Idę po swój plecak i możemy jechać.
Przy śniadaniu nie obyło się bez komentarzy typu "szybciej!". Ojej! Jak raz się spóźnię to nic mi nie będzie. Dziewczyny wysiadły jako pierwsze, a moje gimnazjum było dopiero na końcu miasta. Nowi ludzie, nowe przygody... Nadchodzę!
                                            * * *
-Cześć- pisnęła mi do ucha jakaś babka.
-Czego tu?
-Chciałam cię poznać. Jestem Eliza- uśmiechnęła się słodko.
-Już poznałaś. A teraz spadaj!
Dziewczyna prychnęła i odeszła. Nie potrzebuję koleżanek lizusek. Zadzwonił dzwonek, a ja poszłam za znajomymi z mojej nowej klasy. Pierwszy dzień w tej szkole to totalne dno! Nie ma tutaj nawet fajnych ludzi. Nauczyciele to żenada, a budynek wygląda jak po nalocie dzikusów. Ściany obdrapane, szafki powyginane na wszystkie strony, a ławki połamane. Nie wiem, jacy ludzie wyjdą z tej szkoły. Chyba przestępcy albo psychopaci. Ja nie chce skończyć jak oni!
                                                                 
                                                             ***
Witam!
Przepraszam za małe opóźnienie, ALE szukałam, a w zasadzie to moja przyjaciółka miała znaleźć zdjęcie jednej z bohaterek i troszeczkę się zeszło  :D  Rozdział miałam napisany już wcześniej, no ale ważne, że jest.
A wracając do tematu to ten rozdział mi się nie podoba. Czemu? Sama nie wiem. Wy oceńcie sami i potem porównam nasze zdania.
Dzięki za wszystkie komentarze pod poprzednimi rozdziałami, sorka za błędy i miłego czytania :*
Do następnego!
P.S. Dzięki za znalezienie zdjęcia ;*