piątek, 16 stycznia 2015

16. ^Wiedziałem, że kiedyś musisz o to zapytać^

Następnego dnia...

Oczami Lidii

Chodziliśmy z przewodnikiem i zwiedzaliśmy miasto. Tu jest tak pięknie. Na koniec pójdziemy jeszcze na chwilkę na plażę. I dobrze. Razem z Emi szalałyśmy, robiąc sobie ciągle zdjęcia. 
-Bolą mnie już nogi. Mogłam założyć wygodniejsze buty- usiadłam na najbliższej ławce.
-Ja mam wygodne buty, ale nogi też mi odpadają- powiedziała Emilka
-To co, idziemy na plażę?!- wrzasnął przewodnik. 
Cała nasza grupa wstała i wszyscy wyruszyliśmy w drogę. 
-Która godzina?- zapytałam.
-Piętnasta. Ty się zegarkami przejmujesz, kiedy obok nas idzie takie ciacho?- zaśmiała się Emilia.
-Mówisz o przewodniku?
-No baaaa- przytaknęła.
Nie zaprzeczę. Jest może tylko trochę straszy od nas, opalony, wysoki, wysportowany... Można tak wyliczać w nieskończoność. 
-Niezły facet- stwierdziłam.
-Och, słyszałem, że mówicie o mnie- wtrącił się Sebastian.
-Oj, proszę cię- przewróciłam oczami.
-Ja jestem ciachem i facetem, czyli wszystko się zgadza- puścił mi oczko. 
Jak mam z nim wytrzymać?
                                                  * * *
-Widziałaś gdzieś moją torbę?- spytała Emilia, kiedy byłyśmy na plaży.
-Leży przed tobą, ślepoto.
-Och, no fakt. A ty tu będziesz tylko leżała i się opalała, no wiesz- zaczęła dziewczyna, grzebiąc w torebce.
-Idę się przejść- wstałam.
Zdjęłam buty i szłam po mokrym pasku. Wreszcie, skierowałam się na część plaży, na której nie było nikogo. Przyglądałam się statkom w oddali. Mogłabym tu zostać na zawsze. Nagle, poczułam coś pod nogami. Spojrzałam i przetarłam oczy. WTF?! Pod moimi stopami leżał list w butelce. No pięknie. Jacyś piraci napisali do mnie list i... No właśnie, co dalej? Niepewnie go podniosłam i otworzyłam butelkę. Powoli wyjęłam papierek i rozwinęłam go. 
data - 16.10.2014 r. 
godzina - 17.00
miejsce - plaża, skały
Liczę na Twoją obecność...
Okey... Data dzisiejsza, za jakieś półtora godziny odbędzie się to coś, o czym mowa w tym liście. Iść czy nie iść, oto jest pytanie.
                                             * * *
Za dziesięć minut siedemnasta, a ja wyruszyłam dopiero z hotelu. Licząc tak na oko, będę punktualnie. Nie wiedziałam jak się ubrać i czy w ogóle iść. Przez poprzednie minuty odgrywałam dramat pt:. Idę, nie idę! Zdecydowałam się jednak przejść. Przecież to nie piraci. Ale z każdą chwilą nabieram pewności, że to był zły pomysł. Trudno, wyszłam. Jeśli kiedykolwiek będę tego żałować, to osobiście dam sobie w twarz. Obiecuję. Dotarłam na miejsce. Okey... Teraz szukać czegoś, kogoś... Obojętnie! Zauważyłam ścieżkę z płatków różnokolorowych kwiatów. Gdy podeszłam dalej zobaczyłam koc, a na nim wino i mnóstwo poduszek. To wszystko wyglądało tak magicznie.
-Podoba się?- zapytał Sebastian.
-O jejku Sebastian... Przeszedłeś sam siebie- rzuciłam mu się na szyję.
Byłam mu taka wdzięczna. Która dziewczyna nie chciałby takiej... randki?
-Ale... Po co to zrobiłeś?- usiadłam.
Chłopak podał mi wino i spojrzał na mnie.
-Dalej nie rozumiesz?- zapytał z ironią w głosie. -Przecież mi na tobie cholernie zależy.
-Dlaczego?- wtrąciłam.
-Bo jesteś piękna, mądra, idealna? Bo ja cię cholernie kocham?
Zaczerwieniałam się. To co powiedział.... Wywołało na mnie duże wrażenie.
Nie wiedziałam co zrobić, a widziałam, że Sebastian czeka na mój ruch.
-Ja...- zaczęłam. -Ja...- nie mogłam znaleźć odpowiedniego słowa.
Zebrałam wszystkie siły i... Pocałowałam go. Czułam się świetnie. Byłam pewna, że to początek naszego związku. Głupio się teraz przyznać, ale zawsze o tym marzyłam. Z resztą Sebastian chyba też. Odsunęłam się od chłopaka i spojrzałam mu w oczy.
-Rozumiem, ze jesteśmy parą?- zapytał, biorąc mnie za rękę.
-Tak, znaczy chyba- wypowiedziałam te słowa z taką prędkością, że miałam wrażenie, że Seba ich nie zrozumiał.
To takie dziwne. Jeszcze przed godziną Sebastian był dla mnie idiotą szukającym wrażeń. Nie wiem dlaczego ciągle go odtrącałam. Okłamywałam sama siebie. A przecież od samego początku go kochałam. No właśnie... Chyba jeszcze za wcześnie na takie wyznania.
-Ile miałeś dziewczyn?- spytałam.
Jejku, miałam tego nie mówić. Czasami głośno myślę i to jest błąd.
Blondyn spojrzał na piasek i zaśmiał się.
-Wiedziałem, że kiedyś musisz o to zapytać.
-Przepraszam- wtrąciłam.
No jestem na wysokim miejscu w rankingu najgłupszych blondynek.
                                          * * *
Reszta dnia minęła spokojnie i romantycznie. Seba nosił mnie na barana, piliśmy wino, biliśmy się poduszkami i oczywiście nie obeszło się, bez pocałunków. Kiedy na prawdę mocno się ściemniło, postanowiliśmy już wrócić. W drodze powrotnej non stop gadaliśmy i trzymaliśmy się za ręce. Kiedy byliśmy już blisko hotelu, otrzymałam sms. Wyjęłam telefon i z uśmiechem spojrzałam na Sebę.
-Jutro szykuj się na imprę.
-Będzie się działo- zaśmiał się.


Następnego dnia...

Oczami Celiny

Nie wierzę. Pędziłam, szukając w tłumie Wioletty. Co chwila potykałam się o własne nogi, albo wbiegałam w jakiegoś człowieka. Wreszcie zauważyłam neonową torebkę, którą miała ze sobą Wiola. Złapałam ją za ramię i mocno szarpnęłam.
-Ty wiesz co ja widziałam?! Nie uwierzysz idiotko- nie mogłam złapać oddechu.
Dopiero zdałam dobie sprawę, ze to jakaś nieznajoma kobieta. Dałam się nabrać na neonową torebkę, którą zapewne ma połowa miasta.
Wyraz jej twarzy - niezapomniany. Ale na pocieszenie, ona nie zna języka polskiego. Em, Celina, powiedz coś wreszcie!
-Um... I'm sorry- uśmiech i odwróciłam się na pięcie, zostawiając oniemiałą kobietę.
Zrobiłam dwa kroki, a nagle wyrosła przede mną Wioletta.
-Ym, pieprz się- warknęłam.
-Co?
-Jak cię potrzebuję, to cię nigdy nie ma- przewróciłam oczami.
-Co?- powtórzyła dziewczyna.
-Przejdźmy do rzeczy.
-No własnie na to czekam- niecierpliwiła się blondynka.
-Widziałam jak Sebastian całował się z Lidia, ale tak na poważnie- potrząsnęłam nastolatką.
-Żadne zaskoczenie- licealistka poprawiła swojego koka. -Wtedy, jak graliśmy w butelkę, a ty wyszłaś, to była taka mega akcja z nimi.
-Jejku, jaka?
-A wy dziewczynki, nie na zbiórce?- podeszła do nas nauczycielka.
-Zbiórka?- powtórzyłyśmy razem.
-Tak, musimy obgadać jedną sprawę...
Westchnęłam. Mieliśmy tu odpoczywać, a nie latać po zbiórkach.
                                                    ***
Skończyłam!
No właśnie, a do tego zaczęły mi się ferie, uhaha! :D
Jest moc i kdsfhsdgdjhgkfs ♥
No, a co do rozdziału, to robiłam co mogłam, pisałam jak najciekawiej i takie cuś mi wyszło :p
A i w lutym obchodzić będziemy urodziny bloga, a co wy na jakąś niespodziankę? :D
Jejciu, zaraz się wygadam :x
A więc...
Do następnego! :*