Pierdolę nie robię! Kto robi imprezę we wtorek?! A tera do szkoły z worami pod oczami. Weszłam do kuchni.
-Dobry- przeciągnęłam się.
-Dzień dobry- wujek spojrzał na mnie spod gazety.

-Nie wyspałaś się?- zapytał mężczyzna odkładając gazetę.
-Nie- ziewnęłam.
-Widać- zaśmiał się. -Nie jedz tego- ostrzegł mnie, gdy już miałam włożyć łyżkę płatków do buzi.
-Czemu?- spojrzałam na wuja.
-Bo... Albo rób co chcesz- mruknął zrezygnowany, ale ciągle uważnie mnie obserwował. Okey.. To trochę dziwne.
Spojrzałam w moją miskę. Miska - jak miska, ale chyba coś z tym mlekiem jest nie tak. Albo po prostu tak mi się wydaję. E tam! Jem, bo głodna jestem. Spróbowałam i wszystko wyplułam. Fu! Co to było?!
-Chyba te mleko się zepsuło- powiedziałam płucząc sobie buzię wodą.
-To sok.
-Co? Sok się zepsuł?
-O kurka wodna!-krzyknął wujek. Skąd on takie coś zna?! -Wlałaś sobie sok zamiast mleka.
Walnęłam się otwartą ręką w czoło. Zaspana - to ja jestem, ale żeby takie coś. OMG... Ja to chyba dostanę medal, za najgłupszą blondynkę w historii.
-Dzień doberek- przywitała się Sylwia stojąca w progu jadalni.
Na dobry dzień raczej się nie zapowiada. Jak widać to nie tylko ja wyglądam okropnie.
* * *
-Jak wczoraj na balu usłyszeliście organizujemy wycieczkę tygodniową do Hiszpanii tylko dla waszej klasy- uśmiechnęła się nauczycielka. -Wycieczka będzie już za tydzień, dlatego teraz rozdamy wam papiery, które wasi rodzice będą musieli wypełnić- wzięła do ręki plik kartek. -Tam napisana jest kwota, którą musicie zapłacić i spis najpotrzebniejszych rzeczy oraz inne szczegóły.
Kobieta dała mi kartkę, którą złapałam i zaczęłam czytać w mgnieniu oka. Bla, bla, bla... O będziemy mieszkać w pięciogwiazdkowym hotelu! Muszę tam pojechać. Tu jeszcze pisze, że pójdziemy na plażę. Plaża w październiku?! Dobra, dziś jest pierwszy października, ale jednak jest zimno. Wow! Ale to jest Costa Brava! To już zmienia postać rzeczy. Muszę pójść na tą plażę!
-Pojedziemy już w ten poniedziałek, więc proszę was o przyniesienie tych kartek na jutro- zakończyła swój monolog nauczycielka.
Przynajmniej to postawiło mnie na nogi. Szczerze mówiąc, to jak rozejrzałam się po klasie to nie było takiej osoby, która by nie przysypiała. No hello! Kto w ogóle robi bale we wtorki?!
Oczami Sylwii
Podeszłam do mojej szafki i wrzuciłam do niej książki.
-Jestem!- uśmiechnęła się Paula.
-Widzę- odwzajemniałam uśmiech.
-Wieeeeeesz?
-Wieeeeeem.
-No, na pewno tego nie wiesz, a więc słuchaj- zaprowadziła mnie na ławkę.
-A właśnie, dlaczego taka energiczna się stałaś? Przecież jeszcze chwilę temu zasnęłaś na lekcji.
-No to słuchaj... Bartek zaprosił mnie na randkę- pisnęła.
-To świetnie!- przytuliłam ją.
Kurczę, wreszcie im się udało! Wcześniej Paulina twierdziła, że nie, to nie jest facet dla niej, a teraz cieszy się jak nie wiem co. No to mamy jedna parę z głowy.
-To idziemy?- zapytałam.
-No niby gdzie?- zdziwiła się.

-Aaaaa... Przepraszam, teraz zaczynam wszystkiego zapominać- uśmiechnęła się przepraszająco.
-Ach, ta miłość!
-Oj, zamknij się.
Zebrałyśmy swoje rzeczy i BUM! Przywaliłam w coś, a raczej to w kogoś, a tym kimś był - Bartek. Rzygam tęczą!
-Witam- zignorował mnie i podszedł do Pauli.
Odsunęłam się, żeby im nie przeszkadzać.
-No czeeeeeść.
Jak oni się na siebie patrzyli, o ludy! Tylko rzygać i srać. No i jak zgadywałam - zaczęli flirtować, ale tak, że pół szkoły słyszało ich zarywki.
-To ja lecę na hiszpański- powiedziałam.
Cisza.
-Dzisiaj umówiłyśmy się na zakupy, pamiętasz?- zapytałam.
Cisza.
-Szkoła się pali- kontynuowałam.
Cisza.
A w dupie wszystko! Idę dalej. No i podreptałam do klasy, i co? I BUM! I znów kurna w kogoś przywaliłam. Tym razem to był Julian.
-Sorry- mruknęłam i już chcieliśmy się wyminąć, kiedy to pojawił się Sebastian.
-Witam państwa- uśmiechnął się. -To jest Sylwia, a to Julian- wskazał na nas.
-Chodziliśmy do tego samego gimnazjum, więc wiesz... Poznaliśmy się już- odpowiedział Kot.
-Och, ale to nic nie szkodzi- machnął ręką. -Lubisz placki?- z tym pytanie zwrócił się do mnie.
-Tak- weszłam z chłopcami do klasy i usiedliśmy na ławkach.
-A ty?
-No ba- odpowiedział bez namysłu Julian.
-Ty lubisz placki i ty lubisz placki, ja lubię placki, cała szkoła lubi placki, wszyscy lubią placki i dlatego wszyscy są szczęśliwi!- wrzasnął jak baba, gdy zobaczy wyprzedaż. -Ale to nie ważne, bo ważne jest to, że wy lubicie placki i to was właśnie łączy- zakończył swoją przemowę.
-Pierdolnij się ręką, albo książką, albo szafką, albo kurwa żelazem- podsumował to wszystko szatyn.
Oczami Sebastiana
Dzwonek i koniec hiszpańskiego. Przed lekcją przybliżyłem do siebie Sylwie i Juliana. No bo hello! Musze ich zeswatać wreszcie i mieć większy dostęp do Lidii.
-Co odbiło ci przed hiszpanem?- dogonił mnie szatyn.
-A nic- chciałem skończyć temat, bo co się będę tłumaczyć.
-To znaczy?- chłopak dalej nalegał.
-To już nieważne, a ja powiem ci co jest ważne. Myślałem nad zakupem czołgu.
-Po jakiego grzyba ci czołg?
-No ja zawsze chciałem mieć czołg, a kto by nie chciał?
-No fakt. Fajnie by wtedy było- rozmyślił się Julian.
-No właśnie! No i pomyślałem, aby kupić czołg na raty.
-On kosztuje chyba z milion złotych!
-No wiem, ale spójrz. Zapłacę jedną ratę, czyli jednego tysiąca i wsiądę do tego czołga na jazdę próbną. No i wtedy ucieknę i nie będę musiał oddawać reszty pieniędzy.
-Złapią cię- mruknął mój kolega.
-No to co.
-Zrobią ci coś- spojrzał na mnie.
-A co mi mogą zrobić? Przecież mam czołg- skończyłem i skręciłem do toalety.
Spojrzałam w lustro. Wyglądam lepiej niż podejrzewałem. Wyszedłem z pomieszczenia i szczęście dało mi Lidkę.
-Hej- zagrodziłem jej drogę.
-Hej- schowała telefon do kieszeni.
-Jak tam moje kochanie?
-Morda w kubeł, kochanie- uśmiechnęła się.
-Spokojnie, kochanie...
-Czego chcesz, kochanie?- zapytała. Chyba nasza rozmowa wybiła ją lekko tropu.
-Co powiesz na kawę po szkole, kochanie?
-Bardzo mi przykro kochanie, ale lecę tylko na milionerów.
-A więęęęęc...- przeciągnąłem. -Kochanie, dasz mi złotówkę?
-Po co ci złotówka, kochanie? Przecież kręcą mnie milionerzy.
-Jeśli każdy na świecie da mi złotówkę, wtedy będę milionerem, kochanie. Ba! A nawet więcej!
-Haha! A więc proszę- dała mi złotówkę. -A teraz żegnaj, kochanie- i śmiejąc się zniknęła w tłumie uczniów.
Oczami Kasi
Idę, idę, idę, idę... Kurwa, kto jest takim egoistą, żeby zostawić mnie samą sobie? Wczoraj jeszcze po mnie przyjechali, a teraz? A teraz idź, skacz, tocz się... Dla nich to obojętne.
Otworzyłam drzwi i trzasnęłam nimi tak, aby wszyscy słyszeli. Niech wiedzą, że wróciłam i że jestem głodna. Bardzo głodna. Rzuciłam torbą o podłogę i położyłam się na kanapie.
-O, już jesteś?- zapytała bardzo spostrzegawcza ciotka.
-Jak widać- odpowiedziałam i włączyłam telewizor.
-A więc... Jak było w szkole?
-A jak miało być?
-No nie wiem...
-No to ciocia widzi- skończyłam temat i zajęłam się wpatrywaniem się w głupi ekran, na którym leciał taki serial, że oglądając go, można byłoby przespać całe swoje życie.
-Jest coś do żarcia?- zapytałam po chwili ciszy.
-Tak, jak dziewczyny wrócą, to nakryję do stołu- usłyszałam za ściany.
No i teraz czekaj nie wiadomo ile.
* * *
Po obiedzie udałam się do swojego pokoju i zajrzałam do książek. To straszne, bo ja i książki. Ble, to nie pasuje, o nie! No, ale pomijając fakt, że odrobiłam pracę domową z matmy, zmęczona włączyłam laptop i zalogowałam się na facebook'a. Nudy, nudy, nudy... Ech, idę się przejść. Założyłam buty i wyszłam na dwór. Gdy zamykałam drzwi, podeszła do mnie jakaś dziewczyna. Wyglądała trochę przerażająco dziwnie i... naturalnie?
-Cześć, mieszkasz tu?- zapytała mnie.
-No, a jak sądzisz. A z resztą, nie chcę tu mieszkać.
-Ale czekaj, bo możesz mi pomóc.
-Co? A w ogóle, jak się nazywasz?
-Laura, Laura Mogielska- podała mi rękę.
-I czego tu szukasz?
-Otóż w tym domu podomierz mieszka Lidia.
-Nie używaj takich niezrozumiałych i nieużywanych słów- upomniałam ją. -Ale tak, mieszka tu. I co?
-Ona chyba randkuje z Sebastianem Królem, a to mój chłopak, znaczy były- powiedziała.
-No tak słyszałam, ale to on się do niej lepi- podsumowałam krótko.
-Chciałabym go odzyskać.
-A to moja sprawa?
-Nie lubisz jej, bo pałęta ci się pod nagami- zaczęła, kiedy chciałam już odejść. -Możemy pomóc sobie nawzajem.
-Co mam robić?- odwróciłam się do niej.
***
Witam! :)
Już jest 10 rozdział i obawiam się, ze to ostatni rozdział w te wakacje ;( Bo jeszcze muszę skończyć rozdział na tamtym blogu, a napisanie trochę zajmuję, więc zapewne dodam go dopiero na początek września.
UWAGA!
Nie będę mogła dodawać rozdziałów w roku szkolnym tak, jak wcześniej, bo teraz będę miała dużo nauki i ogólnie zawał i nie wyrobię się, ALE rozdziały będą dodawane, wiec... Tak czy inaczej, trzeba korzystać z wakacji i kropka! ;D
A wracając do rozdziału to nawet mi się podoba. Wreszcie mogę poczuć się dobrze, bo mam pomysł na następny rozdział c: A Wam podoba się rozdział 10?
Do następnego ;*
Śnieżyyynka ♥